- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
21 grudnia 2023, 16:32
Czy któraś z was określa się jako bezdzietna z wyboru? Bierzecie pod uwagę, że jeszcze może wam się zmienić czy na ten moment jesteście w 100% pewne tej decyzji? Czy wasi bliscy mieli/mają jakieś "ale" do waszego wyboru?
Albo może jest tu ktoś kto ma dzieci, ale gdyby miał dziś podjąć jeszcze raz decyzję o rodzicielstwie to zdecydowałby inaczej?
22 grudnia 2023, 19:00
Szczerze mówiąc nie mam w swoim otoczeniu żadnej pary, która byłaby bezdzietna z wyboru. Wszyscy nasi znajomi mają dzieci, albo chcą je mieć, ale nie wychodzi. Co ciekawe, nie mamy wśród bliskich znajomych osób samotnych. Wszyscy zaobrączkowani.
Nie jest to wcale "ciekawe". Zwykle ludzie otaczają się osobami o podobnych poglądach i zbliżonym stylu życia. Z naszych bliższych znajomych (ludzie zdecydowanie po 30) zaobrączkowanych jest niewiele osób, dzieciatych mogę policzyć na palcach. Nie wiem, czy nie jednej ręki w sumie. Jeśli już mają dziecko, to jedno i więcej nie ma w planach. Z przyjaciół mojego męża to on był pierwszym, który wziął ślub (miał dokładnie 30 lat). Na naszym ślubie, wśród prawie stu gości, było 6 małżeństw, z czego dwa to nasi rodzice, dwa to ich znajomi, a tylko dwa ludzie w naszym wieku. Zero dzieci. Jakby nie to, że widzę dzieci w pracy, to mogłabym zapomnieć, że istnieją xP.
zwykle ludzie otaczają się znajomymi których poznali w dzieciństwie lub wczesnej młodości, a to nie jest etap w którym można powiedzieć czy ktoś będzie singlem, czy bezdzietnym itd.
ja również nie znam nikogo (z pracy ani znajomych) kto nie miałby dzieci z wyboru, są albo osoby które się starają, ale nie mogą lub takie które nie mają dzieci bo nie udało się stworzyć stabilnego dojrzałego związku
jedynie nie wiem jak sąsiedzi, nie znam ich na tyle żeby wiedzieć z jakiego powodu dzieci nie mają
22 grudnia 2023, 19:02
Po prostu tego nie czuję, dzieci mnie irytują, nawet za dziećmi mojego brata nie przepadam, łeb mnie od nich boli, a jego córcia zrobiła się straszna z charakteru (myślę, że to efekt przesadnego rozpieszczania), no i zwyczajnie myślę, że nie nadawałabym się na matkę.
jakos mnie to nie dziwi, do tego jednak trzeba być dojrzałym emocjonalnie
22 grudnia 2023, 19:30
Szczerze mówiąc nie mam w swoim otoczeniu żadnej pary, która byłaby bezdzietna z wyboru. Wszyscy nasi znajomi mają dzieci, albo chcą je mieć, ale nie wychodzi. Co ciekawe, nie mamy wśród bliskich znajomych osób samotnych. Wszyscy zaobrączkowani.
Nie jest to wcale "ciekawe". Zwykle ludzie otaczają się osobami o podobnych poglądach i zbliżonym stylu życia. Z naszych bliższych znajomych (ludzie zdecydowanie po 30) zaobrączkowanych jest niewiele osób, dzieciatych mogę policzyć na palcach. Nie wiem, czy nie jednej ręki w sumie. Jeśli już mają dziecko, to jedno i więcej nie ma w planach. Z przyjaciół mojego męża to on był pierwszym, który wziął ślub (miał dokładnie 30 lat). Na naszym ślubie, wśród prawie stu gości, było 6 małżeństw, z czego dwa to nasi rodzice, dwa to ich znajomi, a tylko dwa ludzie w naszym wieku. Zero dzieci. Jakby nie to, że widzę dzieci w pracy, to mogłabym zapomnieć, że istnieją xP.
zwykle ludzie otaczają się znajomymi których poznali w dzieciństwie lub wczesnej młodości, a to nie jest etap w którym można powiedzieć czy ktoś będzie singlem, czy bezdzietnym itd.
ja również nie znam nikogo (z pracy ani znajomych) kto nie miałby dzieci z wyboru, są albo osoby które się starają, ale nie mogą lub takie które nie mają dzieci bo nie udało się stworzyć stabilnego dojrzałego związku
jedynie nie wiem jak sąsiedzi, nie znam ich na tyle żeby wiedzieć z jakiego powodu dzieci nie mają
a to akurat zależy. Np moje znajomości ze szkoły mocno się rozluźniły i właściwie wszyscy moi bliscy znajomi byli poznani już "w dorosłości"
22 grudnia 2023, 20:10
Szczerze mówiąc nie mam w swoim otoczeniu żadnej pary, która byłaby bezdzietna z wyboru. Wszyscy nasi znajomi mają dzieci, albo chcą je mieć, ale nie wychodzi. Co ciekawe, nie mamy wśród bliskich znajomych osób samotnych. Wszyscy zaobrączkowani.
Nie jest to wcale "ciekawe". Zwykle ludzie otaczają się osobami o podobnych poglądach i zbliżonym stylu życia. Z naszych bliższych znajomych (ludzie zdecydowanie po 30) zaobrączkowanych jest niewiele osób, dzieciatych mogę policzyć na palcach. Nie wiem, czy nie jednej ręki w sumie. Jeśli już mają dziecko, to jedno i więcej nie ma w planach. Z przyjaciół mojego męża to on był pierwszym, który wziął ślub (miał dokładnie 30 lat). Na naszym ślubie, wśród prawie stu gości, było 6 małżeństw, z czego dwa to nasi rodzice, dwa to ich znajomi, a tylko dwa ludzie w naszym wieku. Zero dzieci. Jakby nie to, że widzę dzieci w pracy, to mogłabym zapomnieć, że istnieją xP.
zwykle ludzie otaczają się znajomymi których poznali w dzieciństwie lub wczesnej młodości, a to nie jest etap w którym można powiedzieć czy ktoś będzie singlem, czy bezdzietnym itd.
ja również nie znam nikogo (z pracy ani znajomych) kto nie miałby dzieci z wyboru, są albo osoby które się starają, ale nie mogą lub takie które nie mają dzieci bo nie udało się stworzyć stabilnego dojrzałego związku
jedynie nie wiem jak sąsiedzi, nie znam ich na tyle żeby wiedzieć z jakiego powodu dzieci nie mają
a to akurat zależy. Np moje znajomości ze szkoły mocno się rozluźniły i właściwie wszyscy moi bliscy znajomi byli poznani już "w dorosłości"
Same here. Z "dzieciństwa" mam jednego kolegę, z którym zostaliśmy "na łączach" właśnie dlatego, że ma podobne poglądy i jedną koleżankę (ta akurat ma dziecko "z presji społecznej" ;) ). Mąż też ma może dwoje takich. Reszta to ludzie poznani podczas studiów, w pracy, w podróżach.
Czy aby na pewno otaczamy się tymi, których 'pozaliśmy we wczesnym dzieciństwie'? Nie znam badań, no ale może jeśli zostajemy w tej samej wsi, czy coś, to faktycznie tak jest.
22 grudnia 2023, 20:44
Szczerze mówiąc nie mam w swoim otoczeniu żadnej pary, która byłaby bezdzietna z wyboru. Wszyscy nasi znajomi mają dzieci, albo chcą je mieć, ale nie wychodzi. Co ciekawe, nie mamy wśród bliskich znajomych osób samotnych. Wszyscy zaobrączkowani.
Nie jest to wcale "ciekawe". Zwykle ludzie otaczają się osobami o podobnych poglądach i zbliżonym stylu życia. Z naszych bliższych znajomych (ludzie zdecydowanie po 30) zaobrączkowanych jest niewiele osób, dzieciatych mogę policzyć na palcach. Nie wiem, czy nie jednej ręki w sumie. Jeśli już mają dziecko, to jedno i więcej nie ma w planach. Z przyjaciół mojego męża to on był pierwszym, który wziął ślub (miał dokładnie 30 lat). Na naszym ślubie, wśród prawie stu gości, było 6 małżeństw, z czego dwa to nasi rodzice, dwa to ich znajomi, a tylko dwa ludzie w naszym wieku. Zero dzieci. Jakby nie to, że widzę dzieci w pracy, to mogłabym zapomnieć, że istnieją xP.
zwykle ludzie otaczają się znajomymi których poznali w dzieciństwie lub wczesnej młodości, a to nie jest etap w którym można powiedzieć czy ktoś będzie singlem, czy bezdzietnym itd.
ja również nie znam nikogo (z pracy ani znajomych) kto nie miałby dzieci z wyboru, są albo osoby które się starają, ale nie mogą lub takie które nie mają dzieci bo nie udało się stworzyć stabilnego dojrzałego związku
jedynie nie wiem jak sąsiedzi, nie znam ich na tyle żeby wiedzieć z jakiego powodu dzieci nie mają
a to akurat zależy. Np moje znajomości ze szkoły mocno się rozluźniły i właściwie wszyscy moi bliscy znajomi byli poznani już "w dorosłości"
Same here. Z "dzieciństwa" mam jednego kolegę, z którym zostaliśmy "na łączach" właśnie dlatego, że ma podobne poglądy i jedną koleżankę (ta akurat ma dziecko "z presji społecznej" ;) ). Mąż też ma może dwoje takich. Reszta to ludzie poznani podczas studiów, w pracy, w podróżach.
Czy aby na pewno otaczamy się tymi, których 'pozaliśmy we wczesnym dzieciństwie'? Nie znam badań, no ale może jeśli zostajemy w tej samej wsi, czy coś, to faktycznie tak jest.
Nie utrzymuję kontaktów z dzieciństwa. Też mam znajomych poznanych w dorosłości, studia, praca, przypadkowo gdzieś tam poznany bliska osoba. Zatem taka se ta teoria.
Ja nie mam dzieci z wyboru, nie dlatego, że nie mogę. Jestem też w stabilnym, normalnym związku. Dzieci nie są do szczęścia potrzebne w związku.
23 grudnia 2023, 19:09
Po prostu tego nie czuję, dzieci mnie irytują, nawet za dziećmi mojego brata nie przepadam, łeb mnie od nich boli, a jego córcia zrobiła się straszna z charakteru (myślę, że to efekt przesadnego rozpieszczania), no i zwyczajnie myślę, że nie nadawałabym się na matkę.
jakos mnie to nie dziwi, do tego jednak trzeba być dojrzałym emocjonalnie
Słaby przytyk, dojrzałość emocjonalna to właśnie umiejętność ocenienia sytuacji i podjęcia właściwej decyzji.
24 grudnia 2023, 12:15
U mnie to juz wygodnictwo, ale tez realne spojrzenie na swiat.
Kobieta z maluchem wypada z obiegu z pracy - 3 lata w plecy, bo jeszcze taki maluch czesto choruje. I zakladamy, ze dziecko rodzi sie zdrowe i jest generalnie zdrowe. Cykliczny katarek da sie przezyc, ale jak ktos ma pecha, to cala ciaza ksiazkowa, a cos pojdzie nie tak przy porodzie, dziecko sie poddusi i bedzie niepelnosprawne do konca zycia. Nie wiem jaki % jest chorych dzieci, ale to jest loteria. Mozna byc mloda kobieta i urodzic dziecko z powaznymi i wadami genetycznymi.
Mam prace biurowa z domu, ale zakladajac, ze 8h pracy i nie trace czasu na dojazdy. I tak jestem zmeczona i tak chce polezec w spokoju na kanapie. Potrzebuje czasu dla siebie. Lubie porzadek, lubie sie wyspac, lubie spokoj.
Kolezanka z maluchem nie raz sie pożali, ze etat w domu, etat w pracy, chlop sie nie garnie(ale i tak cos robi w porowaniu do wielu innych facetow). Nie ma rodziny na miejscu zeby jej ktos pomogl. Jak dziecko chore, wszystko na nia spada. O tyle szczescie, ze dziecko, poza katarkiem, jest zdrowe. I jeszcze sie naslucham ile jest wydatkow przy dziecku. I ona tez troche sie zaniedbala, dziecko jak z katologu mody dzieciecej, matka wyglada czasami jak kuchta. Nie ma czasu dla siebie aby zadbac czy odpoczac. To na pewno za kilka lat sie zmieni.
Ona bardzo chciala dziecko i na 100% nie zaluje, ale tez nie pudruje, ze to taki miod. Fajna rodzina, jak maja urlop, ale taka codzienosc czasami daje im popalic.
Ale jak ja na to patrze - to nie chce takiego zycia. Praca-dziecko-dom.
I co ja temu dziecku moglabym zapewnic.
Nie podoba mi sie obecny swiata. Zanieczyszczone srodowisko, wszedzie masa smieci, polityka tez jest brudna - korpupcja, inflacja, konflikty zbrojne, placisz wysokie podatki, a do lekarza mozna sie dostac prywtnie, uzeranie sie w pracy, brak stabilizacji, wysyp roznych chorob, w tym takze chorob psychicznych, kredyt na dlugie lata i czy ja wiem czy jest sens sprowadzac nowego czlowieka do takiego swiata?
Jakbym byla jakas dziedzicka fortuny, z milionami na koncie, to co innego. Chociaz widac, ze kasa tez szczescia nie daje, ale ja juz za wykonczona chate bez kredytu i bez nerwowego przeliczania kasy co jakis czas, bylabym szczesliwa.
Przecietnych ludzi, SORRY, ale nie stac na dzieci i ich dobre wychowananie, zapewnienie edukacji i dobrego startu. Milosc jest wazna, ale miloscia nie zaplacisz rachunkow. A rodzic zajechany praca i wiążąc koniec z koncem bedzie zwyczajnie sfrustrowany i niedostepny emocjoanlnie dla dziecka.
Dodam, ze moja rodzina jest bardzo tolerancyjna. ZADNEGO cisnienia, bo dziecko to ogromna odpowiedzialnosc i trzeba swiadomie sie decydowac.
I ja tez jestem tolerancyjna. Kto chce, niech ma, nikomu nie bede doradzac/odradzac. Kazdy ma swoje i tylko jedno zycie.
24 grudnia 2023, 13:56
U mnie to juz wygodnictwo, ale tez realne spojrzenie na swiat.
Kobieta z maluchem wypada z obiegu z pracy - 3 lata w plecy, bo jeszcze taki maluch czesto choruje. I zakladamy, ze dziecko rodzi sie zdrowe i jest generalnie zdrowe. Cykliczny katarek da sie przezyc, ale jak ktos ma pecha, to cala ciaza ksiazkowa, a cos pojdzie nie tak przy porodzie, dziecko sie poddusi i bedzie niepelnosprawne do konca zycia. Nie wiem jaki % jest chorych dzieci, ale to jest loteria. Mozna byc mloda kobieta i urodzic dziecko z powaznymi i wadami genetycznymi.
Mam prace biurowa z domu, ale zakladajac, ze 8h pracy i nie trace czasu na dojazdy. I tak jestem zmeczona i tak chce polezec w spokoju na kanapie. Potrzebuje czasu dla siebie. Lubie porzadek, lubie sie wyspac, lubie spokoj.
Kolezanka z maluchem nie raz sie pożali, ze etat w domu, etat w pracy, chlop sie nie garnie(ale i tak cos robi w porowaniu do wielu innych facetow). Nie ma rodziny na miejscu zeby jej ktos pomogl. Jak dziecko chore, wszystko na nia spada. O tyle szczescie, ze dziecko, poza katarkiem, jest zdrowe. I jeszcze sie naslucham ile jest wydatkow przy dziecku. I ona tez troche sie zaniedbala, dziecko jak z katologu mody dzieciecej, matka wyglada czasami jak kuchta. Nie ma czasu dla siebie aby zadbac czy odpoczac. To na pewno za kilka lat sie zmieni.
Ona bardzo chciala dziecko i na 100% nie zaluje, ale tez nie pudruje, ze to taki miod. Fajna rodzina, jak maja urlop, ale taka codzienosc czasami daje im popalic.
Ale jak ja na to patrze - to nie chce takiego zycia. Praca-dziecko-dom.
I co ja temu dziecku moglabym zapewnic.
Nie podoba mi sie obecny swiata. Zanieczyszczone srodowisko, wszedzie masa smieci, polityka tez jest brudna - korpupcja, inflacja, konflikty zbrojne, placisz wysokie podatki, a do lekarza mozna sie dostac prywtnie, uzeranie sie w pracy, brak stabilizacji, wysyp roznych chorob, w tym takze chorob psychicznych, kredyt na dlugie lata i czy ja wiem czy jest sens sprowadzac nowego czlowieka do takiego swiata?
Jakbym byla jakas dziedzicka fortuny, z milionami na koncie, to co innego. Chociaz widac, ze kasa tez szczescia nie daje, ale ja juz za wykonczona chate bez kredytu i bez nerwowego przeliczania kasy co jakis czas, bylabym szczesliwa.
Przecietnych ludzi, SORRY, ale nie stac na dzieci i ich dobre wychowananie, zapewnienie edukacji i dobrego startu. Milosc jest wazna, ale miloscia nie zaplacisz rachunkow. A rodzic zajechany praca i wiążąc koniec z koncem bedzie zwyczajnie sfrustrowany i niedostepny emocjoanlnie dla dziecka.
Dodam, ze moja rodzina jest bardzo tolerancyjna. ZADNEGO cisnienia, bo dziecko to ogromna odpowiedzialnosc i trzeba swiadomie sie decydowac.
I ja tez jestem tolerancyjna. Kto chce, niech ma, nikomu nie bede doradzac/odradzac. Kazdy ma swoje i tylko jedno zycie.
Mam bardzo podobne zdanie. Najbardziej przerażające jest wg mnie urodzenie nieuleczalnie chorego dziecka i tego, że nie ma znaczenia czy masz 23 lata czy 40. W każdym wieku można mieć tego pecha i trzeba brać to pod uwagę.
24 grudnia 2023, 14:04
Zgadzam się z nutą. Niemniej to wszystko racjonalizacja. Dzieci mają kobiety o silnym instynkcie macierzyńskim, ewentualnie takie, którym dziecko się opłaca (szklanka wody na starość, gwarancja utrzymania przy sobie chłopa, powinności społeczne). Kobieta która pragnie dziecka i nie ma przeszkód medycznych, będzie je miała niezależnie od zanieczyszczenia srodowiska, kiepskiej sytuacji finansowej czy braku potencjalnego tatusia.
Natomiast kobieta, która dziecka nie chce, dzisiaj nie będzie go miała niezależnie od wszystkiego, w tym stopnia zaostrzeń ustawy antyaborcyjnej.
Edytowany przez Haga. 24 grudnia 2023, 14:11
25 grudnia 2023, 11:20
Przykre, że prawdziwych kobiet już nie ma. Takich które zadbają o ognisko domowe, które chcą dzieci . Widok kobiety opiekującej się dziećmi jest piękny I szkoda ze taki rzadki. Teraz kobiety tylko kasa kasa kasa i wygoda.