Temat: jedzenioholik

jak przestać jeść i zacząć żyć?

np jeśli zjem jedną rzecz której nie mogę to później jem co popadnie do 22 albo dłużej......
Mam identyczne problemy.... i dzisiaj nawet ten gorszy dzień, ale robię wszystko, żeby się nie nażreć wszystkim co mam :(
od tygodnie boje sie wejsc na wage :(
jestem z wami
Trzymam z wami, moje drogie ;) Ale nie załamujmy się. Może to zabrzmi głupio, ale mam na to obżarstwo metodę. Jak widzę batona i mam na niego ochotę to myślę''jestem silniejsza i dam radę''. Skutkuje. Tak samo z każdą ulubioną, zakazaną potrawą. ''Jestem silniejsza i nie zjem tego''. 
Brzmi naprawdę dziwnie, ale spróbujcie. Nie zaszkodzi, a może poskutkuje
to ja też dołączę. Ostatnio wracam z pracy o 18 jem obiad, a później to już leci, nawet jak kończę ćwiczenia coś jeszcze potrafię wrzucić na ruszt nie wiem jak to zatrzymać
Pasek wagi
Też tak mam, to jest mój największy problem. 
W 2 lata utyłam 25 kilo! Bardzo się jednak obserwowałam i analizowałam swoje zachowanie.
Teraz wiem, mniej więcej jak się powstrzymywać, czego unikać...
Wypiszę kilka rad, na mnie działają :) Wiem, że każdy działa inaczej, 
ale jeśli mamy ten sam problem może dzielenie się metodami pomoże? :)
KIEDY WIEM, ŻE ZARAZ SIĘ RZUCĘ NA JEDZENIE:
1-gdy siedzę sama w domu (to jest najtrudniejsze - nie zostawałam sama dopóki nie byłam pewna, że uda mi się to przetrzymać)
2-gdy nic się nie układa i jest mi źle (spacer - bez portfela, siłownia, cokolwiek co pozwoli odwrócić uwagę od problemu.POZYTYWNE MYŚLENIE!!)
3-gdy zjem coś zakazanego i myślę "o ku**a przegrałam!" - I tego jeszcze nie umiem powstrzymać, ale umiem zapobiec :)
4-Gdy przestaje myśleć o sobie dobrze i mam ochotę wyrywać sobie włosy z głowy (spokój, miłość do siebie, powtarzam sobie w myśli jak cudowna jestem, jak bardzo siebie kocham.. i po kilku minutach takich myśli przechodzi)
 
JAK SOBIE RADZĘ:
1-wyznaczyłam pory posiłków, i trzymam się ich ściśle - nie ma mowy żebym zjadła cokolwiek nawet minutkę przed wyznaczoną godziną 
2-jeśli doprowadziłam się do okrutnego głodu/ochoty i tylko patrze na zegarek i odliczam czas do następnego posiłku - idę wziąć prysznic :P
3-jeżeli dopuściłam się do punktu 2, następnego dnia jem więcej na śniadanie
4-planuje każdy posiłek dzień wcześniej
5-UPRAWIAM SPORT - doskonale odwraca uwagę, daje poczucie kontroli
6-nie ważę się często (wiem, że nastrój b.wpływa na dietę i unikam smutnych kontaktów z wagą :P )
7-nie oszukuje siebie!!! Bo jeśli zjem jednego dnia mniej, ominę posiłek - wiem że przyjdzie atak. Jestem uczciwa wobec jadłospisu który zaplanowałam.
8-chwale się za małe sukcesy ("TAK! Dotrwałaś do 12 - i nie zjadłaś 2śniadania wcześniej" "brawo! przebiegłaś 3 km!")
9-Jestem dla siebie ważniejsza niż cokolwiek innego. I nie obchodzą mnie okoliczności - będę jadła co 3 godziny! (chyba, że mam wykład, wizytę u lekarza.. ale wtedy można wypić jogurt/soczek)
10-Nie odpuszczam nawet na chwilkę, mój plan posiłków ma być uczciwy, nie mogę być głodna - więc nie zjem nic nadprogramowo bo to może pociągnąć za sobą lawinę obżarstwa.


Generalnie na początku, w trakcie "cugu" jedzenia czuje się jakbym tonęła w bagnie. Jakbym była żołądkiem na nogach. Nic tylko jedzenie. Żadnych głębszych myśli. Zero radości - pochłaniam paczkę ciastek - myślę o następnej. Zasypiam z bolącym brzuchem, czekam na śmierć i czuję jakbym nie zasługiwała na nic dobrego. 
I to nie jest miłe.
Jeśli w takim totalnym dołku zapisze swoje uczucia, i stwierdzę "TO NIE JEST WARTE CHWILI ZAPOMNIENIA".
może kiedyś przeczytam tę notatkę przed chęcią na zjedzenie batonika (batonika, który pociągnie za sobą pół lodówki)

Dla mnie b.ważne było zaakceptowanie siebie. Pokochanie siebie, zauważenie w sobie zalet. Teraz nie obrzeram się od dłuższego czasu. Wagę omijam, na prawdę stosuję wyżej wypisane zasady. Czuję się lepiej fizycznie ale i psychicznie. 

Moje rozstępy pozostaną bliznami po wojnie z samą sobą :)

Nie wiem na ile zaawansowana jestem w nałogu. Czasem wydaje mi się, że mnie już nie dotyczy - ale po kilku dniach takiego optymizmu przychodzi chwila przypomnienia. Wtedy najchętniej zapięłabym się w kaftan :) 
Wiadomo, że nie będzie samych sukcesów - ALE! Zawsze do przodu! Prawda?

Hmm ciekawe czy ktokolwiek to przeczyta :P

Gornmar, przeczytałam i czuję, że to, co napisałaś jest trafieniem w samo sedno. Bardzo podoba mi się to porównanie obżerania się z tonięciem w bagnie - doskonale opisuje, co wtedy czujemy. To jest tak, jakby ktoś inny nami kierował kiedy pochłaniamy kolejne ciastka
gornmar-to co napisalas jest swietne! Dalas nie tylko praktyczne rady,ktore kazda moze zastosowac,ale Twoj wpis jest taki...optymistyczny :) Jak widac nawet z najgorszego dolka da sie wyjsc :) Nie ma co wmawiac sobie,ze juz nigdy nie bedzie tego problemu ale warto isc do przodu :)
Ja bym dodala tylko tyle,ze kazdy powinien zmodyfikowac Twoje rady do wlasnych potrzeb-dla jedej osoba byle"niewlasciwy"pokarm moze byc punktem zapalnym dla innego beda to tylko slodycze albo rodzinna imprezka(lub przeciwnie,zostawanie samemu w domu). Trzeba troche sie nad soba pozastanawiac ale bez zbednego napiecia :)
> Też tak mam, to jest mój największy problem. W 2
> lata utyłam 25 kilo! Bardzo się jednak
> obserwowałam i analizowałam swoje zachowanie.Teraz
> wiem, mniej więcej jak się powstrzymywać, czego
> unikać...Wypiszę kilka rad, na mnie działają :)
> Wiem, że każdy działa inaczej, ale jeśli mamy ten
> sam problem może dzielenie się metodami pomoże?
> :)KIEDY WIEM, ŻE ZARAZ SIĘ RZUCĘ NA
> JEDZENIE:1-gdy siedzę sama w domu (to jest
> najtrudniejsze - nie zostawałam sama dopóki nie
> byłam pewna, że uda mi się to przetrzymać)2-gdy
> nic się nie układa i jest mi źle (spacer - bez
> portfela, siłownia, cokolwiek co pozwoli odwrócić
> uwagę od problemu.POZYTYWNE MYŚLENIE!!)3-gdy zjem
> coś zakazanego i myślę "o ku**a przegrałam!" - I
> tego jeszcze nie umiem powstrzymać, ale umiem
> zapobiec :)4-Gdy przestaje myśleć o sobie dobrze i
> mam ochotę wyrywać sobie włosy z głowy (spokój,
> miłość do siebie, powtarzam sobie w myśli jak
> cudowna jestem, jak bardzo siebie kocham.. i po
> kilku minutach takich myśli przechodzi) JAK SOBIE
> RADZĘ:1-wyznaczyłam pory posiłków, i trzymam się
> ich ściśle - nie ma mowy żebym zjadła cokolwiek
> nawet minutkę przed wyznaczoną godziną 2-jeśli
> doprowadziłam się do okrutnego głodu/ochoty i
> tylko patrze na zegarek i odliczam czas do
> następnego posiłku - idę wziąć prysznic :P3-jeżeli
> dopuściłam się do punktu 2, następnego dnia jem
> więcej na śniadanie4-planuje każdy posiłek dzień
> wcześniej5-UPRAWIAM SPORT - doskonale odwraca
> uwagę, daje poczucie kontroli6-nie ważę się często
> (wiem, że nastrój b.wpływa na dietę i unikam
> smutnych kontaktów z wagą :P )7-nie oszukuje
> siebie!!! Bo jeśli zjem jednego dnia mniej, ominę
> posiłek - wiem że przyjdzie atak. Jestem uczciwa
> wobec jadłospisu który zaplanowałam.8-chwale się
> za małe sukcesy ("TAK! Dotrwałaś do 12 - i
> nie zjadłaś 2śniadania wcześniej" "brawo!
> przebiegłaś 3 km!")9-Jestem dla siebie ważniejsza
> niż cokolwiek innego. I nie obchodzą mnie
> okoliczności - będę jadła co 3 godziny! (chyba, że
> mam wykład, wizytę u lekarza.. ale wtedy można
> wypić jogurt/soczek)10-Nie odpuszczam nawet na
> chwilkę, mój plan posiłków ma być uczciwy, nie
> mogę być głodna - więc nie zjem nic nadprogramowo
> bo to może pociągnąć za sobą lawinę
> obżarstwa.Generalnie na początku, w trakcie "cugu"
> jedzenia czuje się jakbym tonęła w bagnie. Jakbym
> była żołądkiem na nogach. Nic tylko jedzenie.
> Żadnych głębszych myśli. Zero radości - pochłaniam
> paczkę ciastek - myślę o następnej. Zasypiam z
> bolącym brzuchem, czekam na śmierć i czuję jakbym
> nie zasługiwała na nic dobrego. I to nie jest
> miłe.Jeśli w takim totalnym dołku zapisze swoje
> uczucia, i stwierdzę "TO NIE JEST WARTE CHWILI
> ZAPOMNIENIA".może kiedyś przeczytam tę notatkę
> przed chęcią na zjedzenie batonika (batonika,
> który pociągnie za sobą pół lodówki)Dla mnie
> b.ważne było zaakceptowanie siebie. Pokochanie
> siebie, zauważenie w sobie zalet. Teraz nie
> obrzeram się od dłuższego czasu. Wagę omijam, na
> prawdę stosuję wyżej wypisane zasady. Czuję się
> lepiej fizycznie ale i psychicznie. Moje rozstępy
> pozostaną bliznami po wojnie z samą sobą :)Nie
> wiem na ile zaawansowana jestem w nałogu. Czasem
> wydaje mi się, że mnie już nie dotyczy - ale po
> kilku dniach takiego optymizmu przychodzi chwila
> przypomnienia. Wtedy najchętniej zapięłabym się w
> kaftan :) Wiadomo, że nie będzie samych sukcesów -
> ALE! Zawsze do przodu! Prawda?Hmm ciekawe czy
> ktokolwiek to przeczyta :P



Robie tak samo jak Ty, tyle , że ja planuje posiłi na cały tydzień (zbilansowane) wiem co będę jadła każdego dnia, jadłspis układam zdrowy ale przede wszystkim smaczny

jeśli mam ochotę na coś słodkiego to w "te" dni dodaje to coś do posiłku czyli np. jem deser, niestety nadal walczę z popołudniowym podjadaniem i jakoś nie mogę się przekonać do picia soku na podwieczorek ...
najgorzej jest w weekendy kiedy mam więcej czasu ..potem mam straszne wyrzuty sumienia..
myślałam nad jakimiś tabletkami ale raczej na brak mojej silnej woli nic się nie znajdzie, trzeba jakoś sie z tym samemu uporać..

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.