Temat: Wiatr we włosach. Sezon rowerowy 2012

Zgodnie z obietnicą

OTWIERAM  NOWY

SEZON ROWEROWY

2012

 

Zapraszam do wspólnej jazdy na rowerach w terenie

Pasek wagi

Bajeczko - z cukru nie jesteś:), ale twardzielka z Ciebie, a mnie też nóżki i inne mięśnie nie dokuczają po rowerze:)i jak ty Baju te 15 dni bez roweru wytrzymasz?

Finisterree - a jezorka u Ciebie cudne :), a mój Authorek to mój ulubiony jest

Dupka-  co za cudne zachody u Ciebie , a plany jak zwykle masz gigantyczne 400 km do końca sierpnia???, tylko będę podziwiać

Jolu -  całkiem dużo przejechałaś:)

A ja wczoraj jednak nie pojechałam :( Niestety robota mnie zawaliła.

Ale dzisiaj jak zwykle komunikacyjne kameki wpadną. Uuu ale wiatrzysko się dzisiaj zerwało nieprzeciętne.

Brrr, u mnie też wiejeee.
Słońce świeci piknie, ale wiatr nie chce nas opuścić już trzeci dzień.

Kasperito - zachód był rzeczywiście uroczy, ale przyznać muszę, że mój aparat troszkę podkoloryzował chmurki :) Wyjątkowa sytuacja, bo zazwyczaj na zdjęciach wszystko wychodzi gorzej niż w rzeczywistości (mówię to oczywiście o zdjęciach nie ruszanych żadnymi programami graficznymi)

Spadam się szykować do pracy.
Serwus

Piękne te Wasze zdjęcia. Wszystkie są urocze

Ja wczoraj tylko  7  /  876,10  /  2000
bo za późno wyszłam z domu a potem spieszyłam się na żużel
Pasek wagi
30  /  1602  /   2000

Dziś już u mnie ładna pogoda, choć rano padało.
U nas wietrzysko okrutne, mąż mnie namówił na jazdę do lasu, bo tam nie czuje się wiatru, a "na pewno są grzyby!"..Tymi grzybami mnie zanęcił....Ani jednego grzyba nie było!! Dupsko sobie obiłam( sorry, Dupsko...) Z całą stanowczością stwierdzam, że wolę jeździć..."wstęgą szos, drogą wśród pól złoconych"..niż "krętą ścieżką poprzez las".... Zwłaszcza, że ta kręta ściezka była błotnista, piaszczysta, kamienista, ciągle prowadzila do góry, w poprzek leżały powalone drzewa i połamane gałęzie...Przejechaliśmy raptem 19 km, wróciliśmy bardziej zmęczeni niż po 60 km...

19  /  3143  /  4000
Pasek wagi
hehe Baju, a ja lubię własnie leśne drogi, polne ale też może być asfalt ale nie za dużo, i masz racje ja po 18 km zdobywając Klonówkę rowerem dostałam wycisk, pot lał mi się po nosie. Dupka ostatnio pisła że lubi jeździć dla samej jazdy, a ja dla penetrowania nowych terenów, sprawdzania swoich możliwości , jeżdżenia tam gdzie mnie jeszcze nie było.

Dupko - rozumiem o czym piszesz, są nieraz i takie fotki, u mnie zachód na zdjęciach wyszedł tak jak było rzeczywistości.
U mnie siąpiło i roweru znowu niet, natomiast zakup szkolnych książek dla Kaspra, butów i plecaka - wydałam majątek. Chyba że teraz się zbiorę na krótką przejażdżkę.
Hihi, dzisiejsze kilometry


13  / 1000  /  2000
Brawo, Tienna, masz tysiaka!!

Jedź, Kasperko, jedź, o ile nie ma wiatru, a jak jest wiatr, to...w las!!
Pasek wagi
Kasperito - dajesz!! Ja po pracy już jestem, szybko coś wtryniłam, teraz chwilę odczekam co by się ułożyło w brzuchu żarełko i również jadę.
Oj - poznawanie nowych dróg, tras, miejsc, podziwianie krajobrazów to jest to co uwielbiam, ale znów - jest to piękny efekt uboczny jazdy samej w sobie. Choć przyszła zaduma - gdyby zabrakło wszystkich efektów ubocznych, czy jazda nadal byłaby dla mnie atrakcją? Myślę, że nie.  Wyobrażam sobie kręcenie pod dachem, tylko by kręcić; nie - to żadna przyjemność. Więc efekty uboczne składają się na piękno rowerowania :)

Tras w terenie, w górach, ciężkich technicznie nie lubiłam czas długi. Dziś już planuję na sierpień pokonanie trasy maratonu Tour de Głuszyca.
Profil wzniesień:


Ponad 50 km, zdecydowana większość w terenie górkim. Oj, marzy mi się, marzy. Już się wstępnie umawiam ze znajomymi.
Niecałą połowę (pierwszą połowę) tej trasy zrobiłam już w tym roku - niesłychane przeżycie. Mysza pewnie wie doskonale o czym piszę :)
Będę się Wam chwalić, jeśli mi się to uda, przez długi czas

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.