Hehe
![]()
Żyję, żyję.
Wielkie dzięki dziewczyny! Wczoraj wybrałam się wokół Kłodzka, czyli pętla:
Góry Bystrzyckie - Przełęcz Puchaczówka i Góry Złote. Wyszło mi łącznie 2030 m przewyższeń co stanowi mój absolutny rekord (wcześniejszy to 1740 m). Zresztą sam dystans również (pobiłam zeszłoroczne 166 km, ale tamto było po płaskim).
Niestety nie dałam rady dojechać do końca. Z Bielawy odebrał mnie mój mąż. Nogi by mnie pociągnęły, ale plecy już nie pozwoliły jechać dalej. Zdecydowanie muszę znów coś pokombinować z ustawieniami w rowerze (a tak naprawdę to przydałby mi się nowy rower, dostosowany do mojego wzrostu, a nie męski góral, może i mały, ale i tak za duży dla karlej Dupki), no i KONIECZNIE kupić torbę na kierownicę, a nie jeździć z plecakiem, bo przez ostatnie kilometry, mimo tego, że wszystko z niego wyżarłam i wypiłam, to plecak ważył ok 80 kg
![]()
Mimo niepowodzenia założonego pierwotnie planu, jestem z siebie bardzo zadowolona i dumna.
Spałam dziś bardzo kiepsko. Dłuuuugo zasnąć nie mogłam, budziłam się w nocy co i rusz, by ostatecznie powstać z łóżka ok 6. Średnio widzę się dziś w pracy, ale mus to mus, damy radę :D
![]()
![]()
![]()
Bajeczko - cała wycieczka trwała dokładnie 12 godzin, sama jazda 9 h i 25 minut. Pobódkę miałam o 5, wyjazd o 7 rano, mąż mnie odebrał z Bielawy o godzinie 19:15 :) Prędkość średnia mało imponująca, ale w jeździe po górach nie zamierzam stawiać na średnią tylko na sumę podjazdów. Jakoś szczególnie nic mnie dziś nie boli, czuję tylko dość spore ogólne zmęczenie.
Rabarbarrrku - najciekawsza część sezonu (czyli lato:) jeszcze przed nami. Myślę, że z palcem w .... nosie możesz mnie przegonić. Ja nie jestem w stanie przewidzieć czy aby nie będę zawalona robotą w sierpniu.
Attosz- witam serdecznie. Niech Ci nie będzie głupio, tylko wsiadaj na rower i pedałuj
![]()
Aha, zapomniałam o sobotnim pitu-pitu:
11,54 / 3 449,78 / 10 000