Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 77.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 stycznia 2022 , Komentarze (13)

No to zaczynamy nowy rok, z nową dietą. Nie lubię diet od dietetyczki, bo nie mogę jeść tego na co mam w danym momencie ochotę. Nie lubię tak, ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Ma mnie to przygotować do kolonoskopi i przy okazji odchudzić. Taki jest plan, zobaczymy jak wyjdzie. Menu mam dostać wieczorem. Niby zawsze jak nowa dieta, to nowa motywacja, ale teraz jakoś tak bez szału. Może się przekonam jak dostane rozpiskę, teraz jestem wręcz na nie. Jakby mi ktoś zabrał ulubioną zabawkę, znaczy to co lubię jeść.

Wczoraj w ramach przygotowywania się do badania w kierunku sibo, wykluczyłam z diety fermentujące węgle. Nie było warzyw, ani owoców, ani nawet kompotu, czy soku, zero cukru. Do picia woda, do jedzenia, poza śniadaniem, białko. Placuszki twarogowe na obiad i jajecznica z szynką na kolację. Wyszło niecałe 1300kcal, ale po sylwestrowym pozwalaniu sobie na zakazane , wskazane cięcie kalorii.

Ranek dziś na samej wodzie, żeby być na czczo. Nawet odstawiłam mojego e-papierosa, bo tego też nie wolno. Test łatwy do zrobienia, choć obawiałam się reakcji po wypiciu glukozy. Wszystko się tak przeciągnęło w czasie, że mogłam zjeść dopiero o jedenastej. Potem wreszcie kawa, bo już byłam okrutnie śpiąca i bolała mnie głowa. Jutro mam zawieźć testowe fiolki i potem czekać na wynik.

31 grudnia 2021 , Komentarze (19)

Niestety picie na czczo wody z octem jabłkowym nie wychodzi mi na zdrowie, bo żołądek potem piłuje jak diabli. Musze wrócić do sprawdzonych leków. W ogóle od rana dziś czuje się źle. Brzuch pobolewa i nawet po lekach od gastrologa nie chce przestać. Niby mocno nie boli, ale jak ćmi to też dyskomfort. To zapewne za sprawą odstawienia wszelkich służących mu suplementów. Odstawiłam probiotyki i inne medykamenty, żeby się przygotować do badania w kierunku Sibo. W poniedziałek pojadę po test i mam sobie go zrobić sama w domu, w dogodnym terminie. Chyba dam rade.

Nowy Rok za progiem… mąż kupił „szampana”, ze względu na mnie, bezalkoholowego i choć wolałabym spać, to doczekam do północy, jak co roku. Pies boi się strzelania, a że się ludziom nie przetłumaczy, to będzie szczekał i o spaniu można zapomnieć.

Nie robię planów na nowy rok, nigdy nie robiłam. Co będzie, to będzie, nawet planując, zawsze życie to zweryfikuje. Po co się rozczarowywać, czy mieć do siebie pretensje. Jednak na pewno chciałabym doprowadzić jelita do porządku i utrzymać wagę sporo poniżej 70kg. Wszystko będzie dobrze, o ile zdrowie dopisze.

A jaki był miniony? W sumie trochę nerwowy, ale wszystko się wyklarowało i szczęśliwie zakończyło. To był dobry rok, mimo moich ostatnich problemów zdrowotnych.

Dietowo, cały rok walczyłam z kilogramami i choć niewiele było do zgubienia, to się nie udało zejść do zakładanych 62kg. Ale było względnie blisko. Z 72 kg w styczniu, do najniższej 63,8 w czerwcu i potem znów lekko w górę do prawie 66, z którymi żegnam stary rok. Nie ma tragedii.

Szczęśliwego Nowego Roku…

29 grudnia 2021 , Komentarze (12)

Zarejestrowałam się na kolonoskopie. Termin niedaleki, bo już 18 stycznia. I jestem przerażona, bo oczyszczanie jelita zacznie się w nocy. Bezsenna noc spędzona w wc i dwa dni głodówki. Masakra. Będę jak zombi, bo przecież na samej wodzie, a o kawie mogę zapomnieć. Badanie dopiero po południu, a do południa mam sobie jeszcze zrobić lewatywę, ożeszku.. Dostanę „głupiego jasia”, za którego trzeba stówkę zapłacić, a i tak nie usypia. Stresuje mnie to wszystko strasznie, mimo że to jeszcze tyle czasu.

Byłam dziś u dietetyczki. Ma mi przygotować lekki jadłospis, żeby nie obciążać jelit przed badaniem. Wizyta u niej, plus jadłospis, to trzy stówki. Zaleciła zrobić test w kierunku Sibo, na który jutro się zarejestruje. No i mam odstawić białko wpc, które sama zauważyłam, że mi szkodzi. To tak na już, bo menu dopiero dostanę w poniedziałek na majla. Zamiast leków zobojętniających kwas żołądkowy, zaleciła picie na czczo, wody z octem jabłkowym. Zobaczymy jak to się sprawdzi. Jeszcze by się przydał aloes z miąższem, który oczyszcza jelita.

26 grudnia 2021 , Komentarze (2)

Było lepiej niż myślałam. Żadnych specjalnie innych, czy gorszych dolegliwości nie doświadczyłam. Jadłam o dziwo wszystko to co rodzinka. Hit bananatoffi skończył się już w sobotę , a makowiec i sernik na zimno to nie moje klimaty, więc już nie przesadzałam z ilością ciasta. Oczywiście garściami probiotyki i inne leki, suplementy, herbatka na trawienie i kompot z suszu. I musze z pewnym zdziwieniem stwierdzić, że mimo iż dieta była różnorodna i zdecydowanie niedietetyczna, to czułam się w zasadzie lepiej, niż zwykle, kiedy jem zdrowo, hmm.

Ruchu w sobotę zero, bo nawet z psem nie byłam, mąż przejął trzy spacery. Taki prezent, żebym raz w roku, mogła sobie cały dzień domowo spędzić. A mróz był okrutny. Wreszcie miałam dość czasu, żeby sobie pazury zrobić :)

Waga… strach w oczach, bo od dawna takiej wysokiej nie widziałam, a tu przecież jeszcze sylwester na horyzoncie. Tak się kończy nieliczenie kalorii, jedzenie tego co wszyscy i brak spacerów. No i na codzień nie mam ciast w menu.

Dziś już był poranny spacer z psem i bieżnia. Od jutra znów pilnowanie się, ruch i grzeczniutko.

Muszę przemyśleć jak urozmaicić menu, bo zdaje się że mi nie służy to co zwykle jem.

23 grudnia 2021 , Komentarze (19)

Oglądam czasem kanał Iwony Wierzbickiej, bo ma kobieta niezłą wiedzę i tak sobie pomyślałam… Może nie lekarz mi potrzebny, a dietetyk kliniczny? Poszukałam takiego w moim mieście. Niestety nie sprostała. Ból brzucha, zaparcia i kamica żółciowa, to zbyt duże wyzwanie. Poddała się na starcie rzucając najprostszym z możliwych, czyli jelitem drażliwym i zalecając konsultacje u innego gastroenterologa. Całe szczęście, że nasza współpraca skończyła się na kontakcie mailowym, bo bym słono przepłaciła za wizytę, która nic by nie wniosła. Fachowcy od siedmiu boleści…

Znalazłam inną w pobliskim uzdrowisku. Po opisaniu problemów, chętnie zgodziła się pomóc. Wizytę mam w środę. Do tego czasu mam spisywać co jem i jakie dolegliwości się pojawiają po jedzeniu. bingo.

W poniedziałek, zaraz po świętach, jadę umówić się na kolonoskopię, do pobliskiego miasta. Trzeba osobiście. Ponoć terminy przyzwoite.

Boje się tych świąt, znaczy tego jedzenia się boję. Niby brzuch nie boli, ale czasem pobolewa dając znaki żeby go oszczędzać. A tu by się chciało pojeść słodkiego i śledzi i pierogów z kapustą i grzybami i rybka po grecku kusi i inne potrawy… I nawet w święta będę musiała sobie odmawiać tego co dobre. ech, szlachetne zdrowie…

Spokojnego świętowania wam życzę

21 grudnia 2021 , Komentarze (35)

Nie usatysfakcjonowała mnie wizyta u gastroenterologa. Spodziewałam się więcej za te 250zł. Nie przekonał mnie do swojej teorii. Obstawia pęcherzyk żółciowy, nie jelita. Podobno tak reaguje pęcherzyk po dużej ilości tłuszczu, a taka była w zjedzonych wafelkach z biedronki.

Dwóch lekarzy, przy zaostrzonych objawach bólowych, wykluczyło pęcherzyk, a ten akurat na niego się uwziął. Jasne, że nie jestem lekarzem, ale jakim cudem pęcherzyk może powodować przelewanie się w jelitach i ból w dole brzucha, hmm. Nie pasuje mi tu coś. Dostałam tylko receptę na leki rozkurczowe w razie kolejnych bólów, zalecenie jedzenia często i unikanie tłuszczu. No i jakby dołączyła gorączka, czy zażółcenie skóry, to pędem do szpitala na wycięcie.

Co do kolonoskopi, to nie jest konieczna do diagnostyki, ale… z racji wieku, kwalifikuję się na program przesiewowy w kierunku raja jelita grubego i nawet bez skierowania, badanie takie mi się należy. Co się odwlecze, to nie uciecze, ech. No dobra, poszukam pracowni. W końcu to ja się upieram, że mam coś nie tak z jelitami, to dobrze by było zrobić konkretne rozpoznanie tematu.

20 grudnia 2021 , Komentarze (17)

Napchałam się wczoraj po kokardy. Nie wiem co mnie naszło. Aż czułam jak się rozpycha żołądek, jelita o dziwo, poza wzdęciem, nie świrowały specjalnie. Kupiłam w sobotę w biedronce krajankę piernikową, do której mam słabość. Nie do tej konkretnej, bo tej nie polecam.

W zamyśle była dla męża, ale sama świadomość, że mam coś tak dobrego w domu, obudziła demony. Już w sobotę wieczorem czułam lekkie ssanie na nią, ale przepędziłam. Chyba jakiś sentyment z dzieciństwa do niej mam, czy z młodości. Fakt, że to był zlepek cukru i przyprawy do piernika, nie piernik, ale jak zaczęłam jeść w niedzielę do kawki, tak nie potrafiłam przestać. Specjalnie nie patrzyłam na syfiasty skład, żeby sobie nie psuć przyjemności pałaszowania. Jakby tego było mało, poprawiłam suszonymi śliwkami i jogurtem z bananami.

To był chyba test na ile sobie mogę pozwolić w święta i nagroda za dobre sprawowanie ostatnimi czasy. Głupia ta nagroda, bo waga kilogram w górę, ale to w moment zejdzie, a co pojadłam, to moje ;)

Na plus oczywiście to, że potrafię długo wytrzymać bez słodkiego, na minus to, że jak się potem dorwę, to nie znam umiaru.

Dziś aktywniej niż wczoraj, kiedy nawet na bieżni nie tuptałam. Z rana spacer z psem, potem biedronka, po południu do lekarza i zakupy w markecie. Na bieżnię czasu nie będzie, ale mam nadzieje, że się kroków uzbiera.

Skończyłam oglądać „Dom z papieru” i została pustka. Nie wiem czy jest jakiś równie dobry serial…

18 grudnia 2021 , Komentarze (14)

Nowe, łagodne menu widocznie służy nie tylko jelitom, ale ogólnie odchudzaniu, bo są piękne efekty. Całe szczęście, że w tych dopuszczalnych produktach mieszczą się banany 😁 i jogurt i gotowane jabłka. Nie jest źle na takim żarełku.

Uspokoiłam trochę jelita i mam wrażenie, że pomógł mi ten lek na jelito drażliwe. Czuje czasem dyskomfort, jakieś kłucia, nadal mam wzdęcia, ale próbuje powoli wrócić do poprzedniego menu. Małymi kroczkami, żeby znów nie bolał brzuch. Obawiam się świąt i pewnie na wiele sobie nie pozwolę z obawy o te wrażliwe/drażliwe jelita moje. Miałam robić trzy ciasta, ale chyba daruje sobie jedno, najbardziej kaloryczne. Nic tak nie drażni jelit, jak cukier. Zobaczę jeszcze co powie we wtorek lekarz. Czy koniecznie trzeba robić kolonoskopie i jakie jeszcze badania, jakie leki, jakie zalecenia. Czekam z niecierpliwością, jak na zbawienie. Zawsze na mnie pozytywnie wpływa kontakt z lekarzem.

Na święta większość potraw przygotowana ,więc te ostatnie dni będą na porządki. Mąż w domu, to się poudziela. Już prosił o rozpiskę 🙂 także okna mnie ominą, zapewne podłogi też. Najgorszy będzie czwartek i piątek, bo najwięcej jest do zrobienia na ostatni moment. I co z tego, że świąt nie obchodzę, skoro i tak żarcie musi być. Musi, nie musi, ale lubię tę krzątaninę w kuchni i pełną lodówkę tego, czego na co dzień nie robię.

15 grudnia 2021 , Komentarze (13)

Wróciły bóle brzucha. Bunt na pokładzie i wracam do postnej zupki, gotowanych jabłek i jogurtu z bananem. Tylko po tym mnie brzuch nie boli, a musze zaleczyć do świąt. I nie ma przebacz, bo ból jest koszmarnie upierdliwy i osłabiający, a pomocy znikąd. Internista dał tribux na zespół jelita drażliwego, zlecił kolonoskopię -termin za rok/poszukam prywatnie/. I dał skierowanie do gastroenterologa, do którego dostanie się też graniczy z cudem. W moim mieście w ogóle na nfz nie ma. Udało mi się zarejestrować prywatnie na wtorek w przyszłym tygodniu. Wcale się nie dziwie, że jest tyle zgonów codziennie…

Nie wiem co mi znów zaszkodziło. Z rzeczy innych, jakie zjadłam, była domowa lasania i surówka z kiszonej kapusty. Poza tym, to co zawsze. Zdrowo, bez smażonego, ostrego, bez słodyczy. Nic, co mogłoby zmasakrować jelita. Boje się jeść i dziś nawet nie zjadłam ze strachu śniadania, dopóki nie wróciłam z zakupów. Wyłączenie z życia mnie przeraża.

11 grudnia 2021 , Komentarze (14)

Tydzień był grzeczniejszy niż poprzedni i nagroda w postaci spadku wagi, Yes :)

Nie kuszą słodycze, ani inne takie. Znaczy może i kuszą, ale twarda jestem :) Dziś lasania na obiad, to i waga trochę wzrośnie zapewne, ale nic to. Zalecana jest dieta 80/20, czyli ta lasania w dopuszczalnej normie, tak akurat, żeby nie zwariować.

Niby marzyło mi się 62 do świąt, ale niech tam. W końcu nigdzie mi się nie spieszy, a będzie motywacja na wiosnę :)

Ogarnęłam fazę bananową i pozwalam sobie tylko na dwa banany dziennie. Poranna owsianka z bananem musi być :) 1,5 banana rano i połóweczka na kolację w ramach posiłku potreningowego.

Pobijam własne rekordy na bieżni, oglądając Dom z papieru. Może prędkość i dystans nie powala, ale kiedy schodzę z zawrotami głowy, znaczy że było ostro, na moje możliwości. Najważniejsze, że mokra i zadowolona i do puli kroków nadrobione prawie 5 tysięcy.

Powoli przygotowuje się do świątecznej rozpusty. Spis zakupów i potraw zrobiony. Nawet już galareta przygotowana i w zamrażalniku czeka na wykończenie./Dzięki Julka za pomysł/. Dziś może zrobię klopsiki z pieczarkami, jutro może bigos i rybę po grecku. Postanowiłam nie kupować gotowych blatów tortowych, bo to poza tym że chemia, to w ogóle nawet biszkoptem nie smakuje. Więcej roboty z pieczeniem mnie wobec tego czeka, ale warto mieć coś czego skład się zna, w dodatku niskokaloryczne. A mam patent na biszkopt z czasów Dukana :) No i musze uważać z gotowcami, bo moje jelita ich nie lubią. A rozchorować się w święta nie zamierzam.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.