Zdrowotnie już w porządku, ból brzucha zniknął. Pomógł mi chyba dzień na bananach i jogurcie, do tego probiotyki. Wyniki wszystkie w normie, OB nie wskazuje na stan zapalny, więc narządy zdrowe, no ale jelit nikt nie badał. W poniedziałek się przejdę do lekarza to niech kombinuje co dalej, bo zaparcia mam jak smok. Ostatnio nawet po trzech tabletkach bisacodylu, zero reakcji. Masakra. Słodyczy nie tykam, bo się boję kolejnych rewolucji, choć pojawia się już na horyzoncie mały głód cukrowy. Póki co, znika po zjedzeniu grejpfruta.
Dietowo, jak widać na załączonym obrazku, nic właśnie. Jem z lekka za dużo i zjadłabym jeszcze więcej gdyby nie wewnętrze hamulce. Jestem głodna i to właśnie na jogurt z bananem, płatkami, pyłkiem pszczelim i odżywką białkową. To jest po prostu pyszne. Jak mam na coś faze, mogłabym jeść tylko to, a faza na to „danie” trwa w najlepsze. Całe szczęście akurat mi taka poranna owsianka z bananem służy, bo do popołudnia nie czuję głodu. Muszę jednak chyba zrezygnować z wieczornej powtórki, bo za dużo mi kalorii wychodzi. Ale lepiej mieć fazę na owsiankę z bananem niż na ciacho z kremem, czy chipsy :)
Dziś zakupowo i poza biedronką, odwiedziłam galerie, choć nie lubię. Ale tylko tam jest największy wybór butów, a zachciało mi się kozaków. Niestety żadne nie podbiły mego serca, a jak już, to oczywiście w łydce nie dopięłam. No cóż, poszperam jeszcze w necie i chyba pozostanę przy kolejnych botkach.