To bardzo niesprawiedliwe i demotywujące, kiedy robi się wszystko jak należy, a efektów pracy brak. Jestem smutna... słodycze odstawione całkowicie, nawet tłusty czwartek mnie nie złamał, a waga stoi. Kręci się wokół 73,3kg, spadając chwilowo do 72,8 i znów w górę.
Jak jeść mniej, kiedy jeść się chce, a 1600kcal niby nie dużo, a za dużo. Jak ćwiczyć, kiedy sił brak. Próbowałam i odpuściłam. Coś tu jest nie halo. Jedynie bieżnia jakoś idzie, choć też długość tego tuptania nie powala. Lenistwo swoją drogą, ale ten brak sił.. starość.
Próbowałam zastąpić moje dwa banany jedzone na drugie śniadanie, jajkami. Stanęło na tym, że zjadłam i jedno i drugie:) kiepski pomysł. A tak w ogóle pomyślałam, że zabraknie mi potasu, jak odstawie banany. Ziemniaków nie jem, pomidorów nie lubię, zostają banany dla zdrowotności. Ot i wytłumaczyła sobie:)
Dziś mam dzień bez liczenia kalorii, bo na obiad mięsko i surówka, a nie chce się z surówką ograniczać i wyznaczać jakiś limit, bo kalorie. Ulubiona z kiszonej kapusty, samo zdrowie. Pewnie jutro znów mnie waga wkurzy, bo kapusta słusznie słona i wodę zatrzyma. Trudno.