Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 77.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 listopada 2016 , Komentarze (15)

Wracałam sobie z biedronki zadowolona, bo kupiłam tylko cztery trufle. Myślałam sobie jak to fajnie kupić tylko te cztery trufle i nie zjeść na raz więcej, jak kiedyś. Potem przechodziłam koło cukierni i... bach. Kupiłam napoleonkę, ptysia i ciastko bezowe. Rzuciłam się na te ciacha jak tylko weszłam do domu, jakbym tydzień nic w ustach nie miała. hmmm. Ptysia skonsumowałam dopiero po gorzkiej kawie, bo za słodko było jednak :)

Takie akcje zdarzały mi się kiedyś przed okresem, więc być może to są te dni, kiedy muszę... 

Dietę na dziś szlag trafił i może nie to że czuję wyrzuty sumienia, ale jakoś wielkiego zadowolenia z zacukrzenia też nie. Ale może dzięki temu, że dziś tak zaszalałam aż zemdliło, najbliższe dni będą z czystą michą.

Do końca dnia już tylko warzywka, a jutro może w ogóle jakieś WO, albo same koktajle?

Generalnie nie jest źle, bo ile razy nie zdarzałyby mi się takie wpadki, to potem od razu robię wszystko, żeby to naprawić. Nie płynę dalej, bo upadłam, tylko ratuję sytuację przeróżnymi dietetycznymi zabiegami.To chyba sposób na efektywne chudnięcie, mimo potknięć. Nie odpuścić, tylko nareperować co się popsuło przez chwilę słabości.

Skoro schudłam 15 kilo, mimo tego typu grzechów, to w sumie powinnam się rozgrzeszyć :) i nie robić niepotrzebnego rabanu, bo aaaa!, zjadłam trzy ciacha, nie? :)

20 listopada 2016 , Skomentuj

Przez połowę tygodnia było przykładnie, a potem dopadł mnie leń i głodomor. Pogoda pod psem, więc nic mi się nie chciało, poza jedzeniem zakazanego i spaniem. Bo i aktywność słabiutka w sobotę. Ale tu mam usprawiedliwienie bo domowo szalałam "na szmacie" ;), a wieczorem zrobiłam sobie spacer z psem w okrutnym deszczu.

Żeby zbytnio nie przesadzić z kaloriami, robiłam sobie zdrowe surówki dla przeciwwagi. Mam dwie ulubione suróweczki, którymi się zajadałam. Marchew, jabłko, seler i druga: burak gotowany, marchew , jabłko, pyszooota:D. Bo poza tym to jedzenie było pozaregulaminowe i śmieciowe, mimo że pizza domowa i murzynek domowy.

W niedzielę znów wróciłam na dobre tory i było prawie idealnie.

Waga cały tydzień stała jak zaczarowana i gdyby nie chęć jedzenia tego co zakazane, byłoby pewnie pół kilograma w dół, a nie w górę. Mam co chciałam.Taka cena obżarstwa.

Nie idzie mi kompletnie ostatnio to odchudzanie.Taka wredna końcówka. Niby mi się nigdzie nie spieszy i zakładów nie robiłam, ale jak sobie obiecałam zobaczyć na wadze 59 kilo, tak chcę je zobaczyć. Choćby tylko jeden raz :)

i bilans tygodniowy, żeby było czarno na białym

13 listopada 2016 , Komentarze (4)

Znów nie trzymałam ściśle diety. Zachcianki wzięły górę i nie jest usprawiedliwieniem, że mąż miał urodziny. Czy jest? ;) Na pewno dla codziennego podjadania słodkości nie jest. Opamiętałam się pod koniec tygodnia z tym moim podjadaniem, gdy zawisło nade mną widmo cotygodniowej spowiedzi tutaj :)

Tak czy siak waga nie poszła w górę, co cieszy, ale też moje 59kg się niespecjalnie zbliżyło.

Wczoraj poleciłam po całości i zjadłam pełny talerz frytek, w bilansie oczywiście, co moja waga zaakcentowała dziś... spadkiem :)o 100gram, yeaaa. Można jeść frytki :) 

Czytałam trochę o diecie tłuszczowej i nie boję się już, jak kiedyś, jeść tłuszczu, nie panikuje na przekroczone białko, a takie zestawienie podobno odchudza. Jedz tłuszcz i białko, a schudniesz. Węgli jakoś tak sama z siebie raczej nie przekraczam, więc jest dobrze.

Zwiększyłam sobie limit kalorii do 1700, bo się nie wyrabiałam z jedzeniem tego co lubię w 1600:) Chyba to nie głupi pomysł, skoro waga spada.

Tydzień wyglądał tak:

6 listopada 2016 , Komentarze (5)

Pamiętnik jest dla mnie motywacją. Bo jak nagrzeszę, to trochę głupio się tu do tego przyznać. Owszem zdarza mi się czasem, ale mam hamulce, bo przecież tu mnie ocenicie. No, wstyd :) Ale znów mi się przytrafiło. Parę dni trzymałam się dzielnie, bo ta piątka z przodu kusi, ale wczoraj tak mnie ostro naszło, że poleciałam do sklepu po ciasto. Mam takie dni, że muszę zjeść coś porządnie słodkiego i to już, natychmiast.

I to był paradoksalnie impuls dla mojego metabolizmu, bo dziś pół kilo mniej na wadze :) Trochę to było na zasadzie- na złość mamie odmrożę sobie uszy, bo kilka dni waga stała jak zaklęta i nie chciała spaść, mimo tego że byłam grzeczna jak rzadko.

A tydzień wyglądał tak:

30 października 2016 , Komentarze (10)

Nie liczyłam cały tydzień kalorii, nie ważyłam składników. Taki test, czy potrafię samodzielnie trzymać się wytycznych i nie przytyć.

Poniedziałek był dniem rozpusty, kiedy to po tygodniu bez słodyczy, pozwoliłam sobie na tort bezowy :) Kolejne dni bez wielkiej rozpusty, ale ze skromnym podjadaniem. A to banan, a to orzechy włoskie, czy kilka kostek ptasiego mleczka, albo innych czekoladek. Do czwartku waga była bez zmian, więc spoko był mój plan żywieniowy. W piątek czułam, że zjadłam za dużo i oczywiście sobota mnie powitała zwyżką na wadze. Niedziela - spadek nadwyżki na wadze i dzień w ogóle niedietetyczny, bo od jakiegoś czasu piekę w każdą niedzielę ciasto i hulaj dusza piekła nie ma ;). Fakt, że te moje ciasta są bez cukru, tłuszczu i mąki, ale jednak to nie danie z rozpiski. Dziś na tapecie, jabłecznik na jaglance, mniam.

Picie wody trochę kiepsko było w tym tygodniu, aktywność na przyzwoitym poziomie. Codzienne ważenie kontrolne obowiązkowe, żeby trzymać rękę na pulsie i nie popłynąć przypadkiem za bardzo. Nie popłynęłam, bo różnica w wadze między początkiem tygodnia, a dzisiejszym porankiem to tylko 200gram na plusie. Mam równe 62kg.

Zauważyłam że wyrobiłam w sobie zdrowy nawyk sięgania po szklankę z wodą. Wieczorem, kiedy tej szklanki pod ręką celowo nie mam, żeby w nocy nie wstawać do toalety, ręka mi czasem sama idzie w znajomym kierunku :).

Postanowiłam postawić sobie nowy cel i zawalczyć o 5 z przodu. Nigdy w dorosłym życiu nie ważyłam mniej niż sześćdziesiąt kg, więc wyzwanie jest mega. Motywacja też mega, bo kupiłam świetną tunikę, ale jest zbyt obcisła. 

Do boju :)

22 października 2016 , Komentarze (17)

Bezpiecznie się czuję kiedy na wadze jest 62kg, a najlepiej kapkę poniżej. Niestety ostatnio sobie pofolgowałam ze słodyczami i się bidy narobiło. Miała być stabilizacja, a było regularne przybieranie na wadze, mimo zdrowego odżywiania.

Grunt to reagować od razu, a nie czekać aż się zrobi plus pięć czy dziesięć kilo. Program naprawczy więc był od razu i waga wróciła do zdrowej normy :)

 Jem w zasadzie monotonnie, bo tylko obiad się zmienia, czasem kolacja, ale tak mi pasuje i przynosi efekty w postaci spadków wagi. Nie ma nic lepszego na diecie, niż jeść to co się lubi, nieprawdaż? :)

Tydzień na odwyku od słodyczy i jest znów poniżej 62:) A lekko nie było, bo musiałam się powstrzymać przed kupnem mojego ulubionego tortu bezowego, który kusił w przydomowym sklepie. Dziś odłożyłam z powrotem na półkę, deser tiramisu, choć miał wylądować w koszyku. Brawo ja:)

Jutro nagroda, czyli będę piekła dukanowy sernik i mam zamiar sporo go zjeść. W końcu niedziela:) a jak coś, to wiem jak odrabiać straty :)

6 października 2016 , Komentarze (16)

Okazuje się, że na stabilizacji tez można jeszcze schudnąć;) i jedząc 1800kcal waga potrafi spadać, ekstra. Dziś spadek o 500g i zrobiło się mnie 61,5kg :) Musiałam na pasku zmienić cel, bo mi nie pokazywało obecnej wagi, tylko napis- sukces osiągnięty.

Fajnie by było, żeby zeszło o równo 15kg, do dziś jest 14,4. Rok czasu zajęło mi to odchudzanie, więc mam nadzieję że waga się utrzyma. Chciałabym w przyszłe lato ważyć tyle samo i zrobię wszystko żeby nie było więcej. Motywacja jest, może płytka, ale jest. Chcę udowodnić siostrze, że nie roztyję się jak ona. A że widzimy się raz do roku właśnie w lato, więc i ja i ona mamy czas na zadbanie o wagę i wygląd:) Taka siostrzana rywalizacja.

Szkoda mi trochę fajnych ciuchów, które zrobiły się za duże, spodni które spadają z tyłka, zsuwają się nawet legginsy, że o bieliźnie nie wspomnę :)  Bezcenne uczucie.

Nie wiem jak to się dzieje, że trzymam w ryzach węglowodany, jedząc kanapki, owoce i makaron. Większość ma właśnie z węglami problem. Przydaje się aplikacja do liczenia BTW, bo przynajmniej wiem dzięki czemu chudnę, na co mogę sobie jeszcze danego dnia pozwolić i w ogóle jest to dobry sposób na trzymanie się diety. Więc jeśli nie macie już pomysłu co zrobić żeby waga zaczęła wreszcie spadać, możecie zgapić mój sposób.

Przez ten rok przetestowałam sporo diet i sposobów, żeby osiągnąć zamierzony cel, więc służę radą.

4 października 2016 , Komentarze (10)

Tak jak wspominałam, robię stabilizację. Kaloryczność diety zwiększyłam o 150kcal i mam teraz 1800kcal, yupi :) To chyba niezbędne minimum, bo wczoraj i dziś czułam się najedzona i nie ciągnęło mnie do zakazanego.Trochę może i z powodu jedzenia dżemu, który codziennie gości w moim menu. Dziś mi go zabrakło, więc korzystając z owoców sezonowy zrobiłam sobie swój, domowy, bez cukrowy, o! :) Wyszło mi, że ma tylko 50kcal w 100gramach, więc bezpiecznie można konsumować. Jest z jabłek i węgierek, słodzony słodzikiem, z odrobiną kwasku cytrynowego, mniam:) I chyba przejdę na własną produkcję, bo przynajmniej wiem co jem, a jabłka są dostępne cały rok. Niby słodzik to chemia, ale nie jem za to miliona innych paskudztw, którymi ludzie się raczą na co dzień. A i co do dżemu, to robiłam go w maszynie do chleba, bo mam taką opcję.

Waga trzeci dzień bez zmian, czyli 62,1kg. Pewnie już nie spadnie, ale co tam, dobrze jest jak jest:)

2 października 2016 , Komentarze (16)

Waga sobie oscyluje w bezpiecznym przedziale. Jem różnie. Raz się dzielnie trzymam , raz grzeszę, ale jest dobrze. Zastanawiam się czy nie zrobić już stabilizacji, bo bywam okrutnie głodna, a to źle. Dodatkowo nadchodzą dni słoty i ograniczę swoją aktywność ruchową, bo w deszczu spacerować nie lubię.

23 września 2016 , Komentarze (6)

Uwielbiam owoce i generalnie mogłabym się żywic tylko nimi. No ale to węgle, więc trzeba mieć się na baczności. Odkryłam swego rodzaju Amerykę, jak je jeść, żeby się najeść i żeby miało się wrażenie że zjedliśmy dużo. Bo przecież lubimy dużo jeść :) zwłaszcza tego co dobre i słodkie i zwłaszcza na diecie która nam to "dużo" ogranicza.

Pokroić, o! :) Podzielić na małe cząsteczki i wtedy wydaje się, że mamy dużo. Po drugie, podawać w formie sałatki owocowej, a nie gryźć pojedynczo, kiedy to odgryzamy duże kawałki i owoc znika w mgnieniu oka, zanim mózg dostanie sygnał, że coś tam wszamaliśmy. Poza tym takie niepogryzione, nierozdrobnione, to niepotrzebne obciążanie żołądka

Czyli tak... dwa, trzy owoce, pokrojone na małe kawałki. Banan zawsze w pół krążki, kiwi w ćwierć krążki, brzoskwinie czy inne śliwki w małe kawałeczki.

Ja sobie taką sałatkę zawsze dzielę na dwa posiłki i mam II śniadanie i podwieczorek z tego miksu owocowego.

Tu mieszanka z wczoraj- kilka śliwek, 2 kiwi i banan- 275 kcal miała całość, więc idealnie do podziału na dwie przekąski.

I dzisiejszy mix owocowy

śliwki, brzoskwinia, 2 kiwi- 310kcal

 A na wadze kolejna niespodzianka. Znów spadek i waga na dziś to 61,5kg ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.