Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 stycznia 2016 , Komentarze (12)

Zapoznałam się z dietą IGpro, zszokowała mnie na starcie i w te pędy wróciłam na stare śmieci, czyli do SD. Horror jakiś z tą IGpro. Posiłki z księżyca, mało dietetyczne i jakieś pokręcone. Wafle ryżowe, mleko sojowe, chleb chrupki, biała mąka, słodkie jogurty, gotowe kupne potrawy- ja już chyba nie umiem tak jeść :) Jadłospis mało przejrzysty, bez podglądu zamian produktów. Żeby cokolwiek zmienić, trzeba się napocić, a i tak zmiany gramatur nie są nanoszone. Albo coś źle robiłam. Nie wiem jak i czy w ogóle da się to wydrukować, wygląda żałośnie nawet po edycji. Tak czy inaczej poczułam się szczęśliwa, kiedy udało mi sie z tego nietrafionego pomysłu wycofać. Nie, to zdecydowanie nie dla mnie. Już wolę normalną zbilansowaną dietę bez udziwnień, którą znam i nawet lubię.Tylko szkoda że efekty na niej nie są powalające, co jest znaczącym minusem. Pozostaje mi jednak doszkolić się na poważnie w kwestii IG i tak komponować posiłki, żeby było z pożytkiem dla chudnięcia. Po tylu dietach sama dla siebie powinnam być najlepszym dietetykiem :DW końcu kto mnie lepiej zna, jak nie ja sama.

Dzisiejsza kolacja, w której wzięłam pod uwagę indeks glikemiczny i nic co zjadłam nie ma wysokiego.

Spali się znaczy i nie pójdzie w boczki :) A tak dla ciekawych, to jajka można jeść do woli i prawie bezkarnie, bo mają IG równe zeru, kalorii też niewiele.

I jeszcze z ciekawostek... mąż jadł chipsy, syn jadł chipsy, a ja nie tknęłam. Brawo ja:)

15 stycznia 2016 , Komentarze (17)

Opornie mi idzie chudnięcie i zastanawiam się czy nie zmienić diety. Obiecanki vitalii o szybkim spadku wagi, to obiecanki-cacanki. Założenia oddalają się z każdym dniem w bliżej, a raczej dalej nieokreśloną przyszłość i mnie to strasznie demotywuje. W dodatku dziś mnie naszło, żeby przymierzyć wiosenną kurteczkę, bo przecież 5 kilo w dół, to jednak trochę mniej w obwodach. Załamałam sie, że kurtka nadal przyciasna i szukam sposobu jak to szybko zmienić. I nie pomaga fakt, że właśnie rozszalała się zima i do wiosny daleeeko.

Po ostatnim douczaniu się na temat indeksu glikemicznego, doznałam olśnienia, że przecież Vitalia ma taką dietę. IGpro, która opiera się właśnie o indeks glikemiczny. Nie wiem czy zaryzykować i się przyzwyczajać do całkiem nowego stylu odżywiania, czy pozostać na starych znanych przepisach. Hmm...

14 stycznia 2016 , Komentarze (5)

Po wczorajszych wygibasach miałam dziś koszmarne zakwasy w boczkach. Niby tylko dziesięć minut ćwiczeń, ale niezły wycisk. Margaret dzięki za namiary na Tiffany ;)  Tiffany boczki- tu Ledwo udało mi sie hula hopem pokręcić dziś , nie mówiąc już o powtórce treningu. Tańca też dziś nie było z braku czasu, ale za to skompletowałam sobie ulubioną muzykę to tej formy ruchu. Dla niektórych zwykłe łubudu, dla mnie super muza Benny Benassi.

Podoszkalałam się w pewnym dietetycznym temacie. Przeraziła mnie trochę tabelka z indeksem glikemicznym niektórych spożywanych przeze mnie produktów i będę musiała się z nią dogłębniej zapoznać, żeby przypadkiem wieczorem nie wchłonąć tego co zaszkodzi diecie. Swoją drogą jakoś nie zauważyłam żeby dieta vitalii brała pod uwagę IG. W mojej rozpisce są np. ziemniaki gotowane na kolacje, a mają przecież wysoki IG i na pewno pójdą w boczki, zjedzone tak późno.To nawet gorzej niż gdybym zjadła na kolacje snikersa. Ciągle się muszę doszkalać w temacie diety i ciągle niedouczona jestem:) Jutro sobie wydrukuje tabelkę z tym co ma wysoki IG i będę omijać szerokim łukiem, przynajmniej w porze popołudniowej.

Niekoniecznie całkiem zrezygnuje z tych produktów, bo trzeba jeść wszystko, tylko nie o każdej porze jest to z pożytkiem dla zdrowia, w szczegóności dla diety odchudzającej.

13 stycznia 2016 , Komentarze (16)

Dawno nie jadłam tak pysznego obiadu. Ciągle tylko makaron, kasza, makaron. Jakbym sie bała mięsa i ziemniaków. Nie, to raczej z lenistwa, bo trochę roboty jednak z klasycznym obiadem jest. Zwłaszcza jeśli robi się codziennie dwa różne.

Dziś zaszalałam ;) ja miałam wypas, oni wyjadanie resztek:D

-ziemniaczki z wody, 240g

-klopsy wołowe -wołowina 100g, jajko, otręby, siemie lniane, sól, pieprz ,majeranek czosnek - smażone na oleju kokosowym, podlane pod koniec wodą, żeby powstał sosik, do polania ziemniaczków ;)

-surówka z pekinki(50g), szczypiorku i papryki(50g) z łyżeczką oleju

Ledwo się to wszystko zmieściło na dużym talerzu i ledwo dałam radę zjeść, uff

Musze sobie częściej robić taką ucztę :) objadłam się jak świnka.

13 stycznia 2016 , Komentarze (9)

Oczywiście jak to ja , do wieczora zmieniałam zdanie i nie było naleśników na kolacje. Przeszła mi ochota na słodkie i była sałatka według vitaliowej rozpiski. Zarąbista jest ta opcja wymiany posiłków.

Jajko, makaron, kukurydza i fasola konserwowa, zabielone jogurtem i posypane koperkiem. Najadłam sie  ;) Ostatnio mam fazę na koperek, po tym jak znienawidziłam natkę pietruszki. 

Zrobiłam wczoraj ponad dwieście brzuszków, nie za jednym podejściem, ale jedną setke udało mi sie zrobić na raz, yeeea. Wróciła ochota do ćwiczeń, więc jest ok.

Wiem, że mi od brzuszków brzuch nie zniknie, ale to jedyne ćwiczenie jakie dobrze toleruję. Popatrzyłam sobie za to do woli na to jak ćwiczą inni, na youtube ;) to zdecydowanie nie dla mnie, choćbym nie wiem jak chciała. Mam zamiar za to ... tańczyć :) Tak sobie w domku jakieś wygibasy, na ile dam rade. Bo taniec to przecież też ruch i spala kalorie. A o spalanie chodzi, nie o konkretną Chodakowską, czy Mel B, albo inne wykańczające mnie fizycznie zumby. Modelować się nie mam zamiaru, bo mi w tym wieku już nie zależy. Nie muszę mieć idealnej figury, ani idealnej wagi. Prawie akceptuje siebie, tylko kilka kilogramów mniej by się przydało i będzie w porządku.

Waga sobie stoi od trzech dni jak zaczarowana, w obwodach też w zasadzie spadków nie ma, poza talią i udami odrobinkę. Znaczy że hula hop i agrafka działa, żeby tak kurcze jednak te brzuszki jakieś minusy dawały, byłabym przeszczęśliwa.

12 stycznia 2016 , Komentarze (18)

Grzeczna byłam ostatnie dwa dni bardzo. I mimo, że zdarzało mi się wczoraj tęsknie spoglądać w stronę koszyka z owocami, powstrzymałam sie i nie wszamałam np. banana. Dziś to już w ogóle dzień próby, bo zrobiłam rodzince naleśniki, które uwielbiam. Jedne są z dżemem, drugie ala paszteciki, znaczy z pasztetem ;) Trudno się oprzeć, ale muszę. Może w nagrodę za niezjedzenie, zrobię sobie na kolacje takie dietetyczne;)

Z ćwiczeniami od wczoraj też jakby lepiej, ale to już zasługa dopalacza-wspomagacza. Zawsze kiedy wezmę przeciwbólowy proszek na ból kręgosłupa, mam więcej siły i energii. W uzależnienie żeby tylko nie wpaść w tym pociągu do szczupłej sylwetki.

 W ogóle to się naoglądałam wczoraj swoich zdjęć, gdzie byłam pięknie szczupła i dało mi to trochę kopa, żeby trzymać się zasad i nie odpuszczać diety. Znów chcę być chuda laska:D

Mój eksperyment z magiczną owsianką, zdaje sie że nie wypalił. Obwody nie maleją, waga magicznie nie spada i chyba dam sobie spokój. Nie smakuje mi i jem na siłę, a tyle smacznych śniadań z rozpiski mam do wyboru. Na poprawę trawienia też ta paciaja nie ma wpływu, więc po co się tak męczyć? Od niesmacznej diety to się człowiek tylko zniechęca.

10 stycznia 2016 , Komentarze (12)

Cały dzień dziś podjadam. Chyba to dalszy ciąg wczorajszego wilka. Niby mnie już tak nie ssie, ale ciągle czuję się lekko głodna. Niby to podjadanie to samo zdrowie, bo surówka z kiszonej kapusty, ale jednak z olejem i jednak między posiłkami. Czyżby mnie aż tak wypościły trzy miesiące diety? 

Po wczorajszych chipsach, dziś waga pokazał 400g mniej, więc może potrzebuje tego żarcia niezdrowego? Albo po prostu potrzebuje najzwyczajniej więcej jeść, żeby chudnąć? Ruchu mam coraz mniej, bo jakoś coraz mniej sił mam i zapału, więc jak zwiększę znów kaloryczność, to może się niefajnie skończyć. Sama nie wiem... Tak czy inaczej czuje się jakby mi zasilanie padało.

9 stycznia 2016 , Komentarze (8)

Popłynęłam jednak dziś. Dopadło mnie takie ssanie, że nie dałam rady się opanować. Mimo sycącej owsianki na śniadanie i zdrowego koktajlu na drugie, obiad to był syf. Ale jak tu przetłumaczyć stęsknionej duszy i ciału, które wołają błagalnie i w niebogłosy - daj mi żreć!!!

W ramach obiadu była duuuża paka chipsów.

nażarłam się i byłam szczęśliwa, ale szczęście moje byłoby niepełne, gdybym nie znalazła szybko usprawiedliwień dla mojego czynu.

Po pierwsze, pochłonęłam jakieś 750kcal, co przy obiadowym zapotrzebowaniu 450, nie było wcale takim haniebnym przekroczeniem norm:D

po drugie, smak chipsów, to ostre chili, a ono przecież spala tłuszcz:D

po trzecie, cheat meal dobrze robi na dietę:Dno i to przecież nie było wieczorem, a w środku dnia

po czwarte, po tym ostro- słonym mnie suszy, co zagwarantuje picie wody, zbawienne przecież dla diety:D

Do tego dwie podwójne czerwone herbatki (jedna wypita, druga po kolacji), żeby się z wchłoniętym nadmiarem tłuszczu i całym zjedzonym syfem rozprawiły. Połknęłam dwie kapsułki suplementu na zatrzymywanie wody (aqua-femin), plus herbatka z pokrzywy. I dodatkowo druga dawka kudzu, skoro mnie pierwsza przed obżarstwem nie powstrzymała.

Dalsza część dnia mija grzecznie i według pierwotnych założeń. Już mnie nie ssie i nie kusi "złe". Napięcie opadło i wróciłam, mam nadzieję, na właściwe tory.

  

9 stycznia 2016 , Komentarze (6)

Kusiło mnie od jakiegoś czasu, żeby zgrzeszyć. Tak coś za mną chodzi i chodzi, więc postanowiłam wyjść na przeciw i... upiec ciasto. Taki zamiar miałam jeszcze wczoraj, ale że waga wzrosła i nie spada, opanowałam zapędy. Ciasta nie będzie, za to będzie dziś w diecie to od czego, jak zauważyłam, waga spada. Po pierwsze koktajl z kiwi, gruszki i pietruszki, bo rano wory pod oczami miałam masakryczne, więc woda sie zatrzymała. Po drugie, białkowa zdrowa kolacja, czyli jajecznica z dodatkiem awokado. Apetyczne i smaczne. Choć wydaje się że monotonnie, bo dość często te dwie pozycje goszczą w mojej diecie. Ale nic to, efekty są najważniejsze.

Takie miałam plany, ale uległy znów zmianie i to wcale nie dlatego, że kobieta zmienną jest. Byłam przekonana, że mam w domu kiwi, więc nie kupiłam i zostałam z jednym malutkim, rozmiękłym w dodatku. Trochę mało jak na koktajl, bo miały być dwa. Po drugie nie było w sklepie awokado, więc kolacjowa jajecznica będzie uboższa. Ech.

W ramach odchudzania/oczyszczania zakupiłam w necie nowość o której ostatnio czytałam. Kudzu mu na imię. 

Wszędzie trąbią, że to dla alkoholików (mysli)a ja to kupiłam dla jego innego dobroczynnego działania.

"Kudzu stosuje się w leczeniu uzależnień od alkoholu, narkotyków, palenia papierosów i  ..nadmiernego objadania się.  W medycynie chińskiej używa się sproszkowany korzeń kudzu w odtruwaniu i oczyszczaniu organizmu, leczeniu uzależnień, depresji i problemach trawiennych. Kudzu wyrównuje temperaturę ciała i reguluje metabolizm. Ma odczyn zasadowy, czyli odkwasza organizm" źródło tu

Pomoże, nie pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi.

5 stycznia 2016 , Komentarze (27)

Nic mi się nie chce, straciłam cały zapał i robię wszystko automatycznie. Bo tak trzeba, bo musi być zrobione, bo należy.

Nie to, żebym nie trzymała diety, bo to już mój styl życia, więc tu nie polegnę, chyba że zgrzeszę. Choć i na to nie mam zbytniej ochoty. Z ćwiczeniami marnie, bieżnia maks 20 minut, 'inne takie" , tylko jedno podejście w ciągu dnia. No jakiś marazm okrutny mnie dopadł z początkiem roku. Waga jeszcze po sylwestrze nie wróciła do normy, choć lekko spadła. Może jakiś spektakularny spadek dodałby mi skrzydeł. Walczę o tą szóstke z przodu od połowy października i widze że jeszcze trochę powalczę, ech. Jeszcze tylko troszkę ponad kilogram mi brakuję.

Przedłużyłam abonament smacznie dopasowanej na kolejne trzy miesiące i mi wyfiutało plan diety. Dobrze, że mam wydrukowany. Mam nadzieję, że to chwilowy jakiś błąd. Nie mam gdzie odhaczać wypitych szklanek wody. A u mnie musi być wszystko jak w zegarku, zaplanowane, poodhaczane. Improwizacja nie jest moją mocną stroną.

Dziś na obiad nowe danie pt. makaron o smaku ruskich pierogów.

całkiem smaczne i sycące

Na kolację będzie kolejna nowość w moim menu - jajecznica z awokado. Super są te vitaliowe przepisy.

Znalazłam dziś jeden duży plus w tym przygnębiającym nastroju. Moja kurtka zimowa zrobiła się na tyle luźna, że po włożeniu pod nią na prawdę grubego swetra, nadal miałam lekki luz ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.