Pamiętnik odchudzania użytkownika:
eszaa

kobieta, 58 lat, Wałbrzych

162 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 grudnia 2015 , Komentarze (8)

Jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia co to cpm, czy ppm. Nie sugerowałam sie nimi, nie zaprzątałam głowy.Teraz kaloryczność według powyższych, spędza mi sen z powiek. Czy potrzebnie?

Kiedyś nie tyłam od listka sałaty, nie ważyłam się wcale i jadłam niezdrowo.Ważyłam koło 62kg i czułam się świetnie z tą wagą. Nie tyłam.Trzymałam wagę pijąc słodkie napoje, jedząc kluski z białej mąki i smażoną w głębokim tłuszczu kiełbasę. Rano zamiast śniadania była kawa, koło piętnastej obiad, potem kawa i coś słodkiego i niedietetyczna kolacja, po której albo jabłka, albo coś słodkiego. W niedzielę obowiązkowo ciasto, i to bynajmniej nie dietetyczne. Nie liczyłam kalorii, nie ćwiczyłam, nie przejmowałam komponowaniem zdrowych posiłków. Nie tyłam.Trzy razy byłam w ciąży, w każdej przytyłam 15-20 kilo i po każdej waga bez problemu wracała do normy. Sama.

Potem nie wiedzieć czemu waga zaczęła rosnąć, coś po trzydziestce. I zaczęła sie przygoda z odchudzaniem, która nie ma końca. Im zdrowiej jem, tym trudniej schudnąć. Im więcej zasad zdrowego odżywiania wprowadzam w życie, tym jest jakby bardziej pod górkę.

Jeszcze niedawno odchudzając się z dietetyczką, trzymając się posiłków w granicach 1300kcal, zjadałam dodatkowo codziennie kilka pączków, albo solidny kawałek tortowego ciasta (pracowałam w piekarni, więc kusiło). Oczywiście, że nie chudłam, ale i nie tyłam. Czyli nie jest tak źle z tym moim metabolizmem.

Wniosek jest prosty- za mało jem. Eureka :)

może za zdrowo? za regularnie?

17 grudnia 2015 , Komentarze (4)

Bardzo rzadko zdarzają mi się doły, ale ten dzisiaj jest jakiś koszmarny.

Nie pomogły nawet zazwyczaj stosowane tricki.

W ramach drugiego śniadania postanowiłam zjeść ciastko, a raczej dwa, właściwie to chciałam zjeść cztery, ale na dwóch poprzestałam. Po tiramisu i innym kremowym cudzie nie miałam jeszcze dość słodkości, a że byłam na mieście stwierdziłam, że czemu by nie odwiedzić kolejnej cukierni i się nie posilić jeszcze dwoma tortowymi smakołykami. Tak mam zryty beret dietowaniem, że nawet zgrzeszyć porządnie się nie da. Odpuściłam.

Potem miałam w planach odwiedzić Lidla, bo upatrzyłam sobie w ofercie śliczną jeżynową tuniczkę. Niestety obrazek co innego, a realny wygląd ciuszka odwiódł mnie zdecydowanie od pomysłu zakupu. Cienkie to było, prześwitujące i pozaciągane na dodatek. No trudno.

Został jeszcze rossmann. Miałam kupić tylko kolor na włosy, ale na tym się nie skończyło.

doszła jeszcze szminka, krem pod oczy i czerwona herbata :)

Po dzisiejszej rozmowie z rehabilitantem, postanowiłam reanimować moją piłkę do ćwiczeń i wcielić w życie pomysły jakie mi mój masażysta podrzucił. Mogę robić brzuszki na piłce, bez szkody dla kręgosłupa.

Ona jest duuża, choć na zdjęciu na taką nie wygląda.

A i jeszcze z nowości...  zmieniłam plan diety z 1400 na 1500 kcal. Bo nadal mam zamiar korzystać z proponowanych przez Vitalie jadłospisów. Skoro już nie dieta odchudzająca, to przynajmniej stabilizacje zrobię.

A teraz mykam na poobiednią drzemkę, może to mi humor poprawi.

17 grudnia 2015 , Komentarze (9)

Powoli tracę nadzieję, na spadek wagi. Kręcę sie w kółko koło 73-72,5kg. Żeby to był miesiąc ,czy dwa mogłabym jeszcze zrozumieć, ale ja taką wagę mam od kilku lat. Zaczęłam się odchudzać z Vitalią dwa miesiące temu, kiedy waga wzrosła mi do 76kg, Nadwyżka z 76 spadła, ale niżej niż 72,5 już pójść nie chce. Odżywiałam się od paru lat zdrowo i nisko kalorycznie, mimo to myślałam, że profesjonalna dieta pomoże mi jednak zejść z tego magicznego 72 na wadze. Zawiodłam się.

Być może gdybym intensywnie ćwiczyła byłyby efekty, ale ćwiczyć nie mogę. Ba, nawet marsz na bieżni nie zawsze jest możliwy, bo kręgosłup boli i robi mi się słabo po wysiłku. Jestem zdania, że dobra dieta odchudzi bez ćwiczeń, bo tak już miałam. Bez ćwiczeń, na samej diecie, schudłam 10 kilo.

Na dziś mam dość odchudzania. Nie w sensie, że zacznę się nagle obżerać, bo pewne nawyki są silniejsze od moich zachcianek. Po prostu przestane czekać na cud i przestrzegać restrykcyjnej diety . Skoro to nic nie daje, to po co...

Chyba jednak pora polubić znów ten przedział wagowy:(

15 grudnia 2015 , Komentarze (6)

Dziś było inne menu, tak na spróbowanie same warzywa i owoce. Już nawet nie pod względem odchudzania taki pomysł, ale żeby spróbować jakoś inaczej jeść. I doszłam do wniosku, że jednak najlepsza jest dieta zbilansowana i przy niej pozostanę;)

a dziś jadłam tak:

śniadanie

sałatka owocowa- grejpfrut, mandarynka, kiwi- 162kcal

II śniadanie- soczek pomarańczowy- 144kcal

Obiad- kalafior z wody, polany sosem z awokado i soku pomidorowego

nieładnie wyglądało i niespecjalnie smakowało, pewnie dlatego, że nie lubię soku pomidorowego.Do tego surówka z pora, gruszki i ogórków kiszonych.

 Cały zestaw miał 200kcal. Trochę mało jak na obiad, ale za to podwieczorek... :D

Koktajl witaminowy z... grejpfruta, pomarańczy, kiwi, awokado, ananasa, gruszki, pietruszki i żurawiny suszonej

tak to wyglądało przed zblendowaniem, potem mniej apetycznie, ale smacznie. Wyszedł mi cały litr, do podziału z synkiem.

Na podwieczorek wchłonęłam 465kcal

Kolacja będzie miała 224kcal

reszta koktajlu i surówka z marchewki i selera, którą uwielbiam

Dzienne spożycie wychodzi 1194kcal i muszę czymś dobić do 1400. Chyba sobie pozwolę na śliwki suszone, dawno nie jadłam.

Wkurzało mnie dziś liczenie kalorii, ważenie, przeliczanie, sumowanie, dzielenie, jesooo, wyższa matematyka (pot)

Pracochłonne zadanie, ale wykonałam skrupulatnie:) Jutro wracam na gotowce vitaliowe.

14 grudnia 2015 , Komentarze (3)

Byłam dziś w Rossmannie i wzrok mój padł na półkę z "odchudzającymi" herbatkami. Nie, nie skusiłam się na żadną bo stwierdziłam, że ja to wszystko już znam i nawet mam.

Skład wielu specyfików jest ten sam, inna jest tylko nazwa.Te same składniki są w herbatce wspomagającej trawienie jak i w tej z dużym napisem, wspomaga odchudzanie. Na zdrowy rozum to jedno i to samo. Dodany jakiś kwiatek zabarwiający herbatkę, ewentualnie dodający vit. C, albo wkomponowana czerwona czy zielona herbata. Przecież i tak je pijemy. 

Nie dajmy się nabrać zgrabnym hasełkom, czytajmy skład.

13 grudnia 2015 , Komentarze (7)

Trzymałam się dzielnie dłuuugo. Ale dziś dałam sie skusić. To był impuls, bardzo silny. Może gdybym przeczekała, obyłoby sie bez grzechu. Niby nic, niby same zdrowe składniki, ale kaloryczne raczej.

Przepyszny krem czekoladowy jakby nutella. Zdjęcia nie mam, bo za szybko zniknęło to grzeszne coś:D

Przepis gdzieś jest na Vitalii, więc sie nim podparłam:

awokado - mniej niż pół sztuki, tyle miałam

jeden mały banan

dwie łyżeczki odtłuszczonego kakao

troszkę mleka 2% tłuszczu

5 suszonych śliwek, w oryginale były morele czy daktyle

zblendowałam i się rozpłynęłam w ochach i achach;)

W posmaku jakby lekko alkoholowe, pysznie czekoladowe, niebo w gębie.

No trudno, jutro też jest dzień... na odchudzanie.

13 grudnia 2015 , Komentarze (8)

Już tak pięknie było. Od paru dni utrzymywało się stabilne 72,6kg, a tu dziś zonk. Waga poszybowała do 73,8 (szloch) Masakra. Może to chwilowe, bo żadnych grzeszków nie mam na sumieniu, ale profilaktycznie mam zamiar podziałać w tej sprawie. Może to znów leki na ból kręgosłupa, choć celowo wybrałam inne, żeby nie spuchnąć.

 Poczytałam sobie o jednodniowym oczyszczaniu i spróbuje. Ale to we wtorek dopiero, bo muszę poczynić odpowiednie zakupy. Dzień na samych owocach, soczkach i surówkach powinien pomóc, przynajmniej tak piszą. O białkach też pisali i się nie sprawdziły w moim przypadku, więc różnie może być. Tak czy inaczej, jak nie spróbuje to się nie przekonam. Nie lubię siedzieć i czekać i płakać. Działać trzeba;)

Myślałam o tej diecie warzywno-owocowej w kontekście obżarstwa świątecznego, ale jak widzę trzeba ją i wcześniej zastosować.

10 grudnia 2015 , Komentarze (6)

Dzień białkowy to niewypał. Przynajmniej w moim wypadku. Waga nie spadła, a wręcz wzrosła. Niby tylko 100g w górę, ale miało być sporo mniej. Tak więc raczej już się nie skusze na całodzienne jedzenie protein. A byłam wczoraj tak wygłodniała, po tej monotonii, że rzuciłam się wieczorem na banana. Niech żyje zbilansowana dieta. Mądry Polak po szkodzie. Ale ja oczywiście musiałam się przekonać na własnej skórze ;)I dobrze się stało. Nie będzie mnie kusić to co niezdrowe. Może na osłabienie moje wczorajsze miało to wpływ, a czułam się strasznie słaba i zmęczona. Dziś po owsianym omlecie na śniadanie jestem pełna życia i zaraz się zbieram na masaż (pa)

9 grudnia 2015 , Komentarze (10)

Dziś jest dzień bez liczenia kalorii, bez ważenia i mierzenia produktów. Dziś jem do syta i im więcej zjem tym więcej schudnę :DTakie jest przynajmniej założenie, za efekty nie ręcze.

Bo dziś jest dzień białkowy, a jak wiadomo białko odchudza;)

śniadanie:

sałatka z jajek, szynki drobiowej i łososia z jogurtem nat. i pietruszką

drugie śniadanie - jogurt pitny 0% cukru, 0% tłuszczu. Byłam poza domem, więc było bez kombinacji.

obiad:

pierogi leniwe z cynamonem , dużo:D ( twaróg chudy, otręby, jajko)

 na podwieczorek będzie serniczek na zimno, też dużo :D ( jogurt nat. żelatyna, herbata owocowa, słodzik)

na kolację, powtórka ze śniadania.

Oczywiście woda w ilości regulaminowej:)

Dziś na wadze było pół kilo mniej i znów pojawiło się 72kg, które już mi jakiś czas temu mignęło. Stan na dziś 72,5kg i mam nadzieję, że na dobre pożegnałam 73kg.

Dziś nie będę niestety ćwiczyć, znaczy odpada bieżnia, ale tak mnie masażysta wytarmosił, że padam na pysk. A musiałam wrócić z zakupami do domu (pod górkę), zaliczyć spacer z psem i zaraz znów czeka mnie wyjście z psem do weterynarza. Ruch dziś mam w nadmiarze.

8 grudnia 2015 , Komentarze (17)

Jak co dzień gotowałam dwa obiady i oczywiście rodzince coś "normalnego" czyli w tym wypadku ociekające tłuszczem, białe kluseczki ze skwarkami z boczku wędzonego

przyznaję bez bicia, przez chwilke miałam na to chęć, ale nie... dla mnie był zdrowszy obiadek

pełnoziarnisty makaron z szynką i pieczarkami, polany pietruszkowo - jogurtowym sosem, plus troche buraczków

Objadłam się do oporu, zazwyczaj obiadowe porcje są dla mnie przyduże.

Miły akcent dzisiejszego dnia, to komplement usłyszany od pana masażysty. Od dziś mam masaże, może mnie kręgosłup przestanie wreszcie boleć. Młodszy o dobre dwadzieścia lat ode mnie masażysta, pochwalił moją talię:D Byłam w szoku i trochę mi głupio się zrobiło, że widzi to co pod i nad talią. Aż się pooglądałam jak wróciłam do domu i faktycznie talia jest :)

Kolejny miły akcent dnia, to to, że wreszcie dotarły moje nowe kozaczki.Takie jak chciałam, bo robione na miarę;) Długie, niskie, w ulubionym kolorze, pasującym do torebki, czapki i komina i oczywiście cieplutkie.

Marne zdjęcie i nie widać wszystkiego dokładnie. Zameczek po zewnętrznej stronie jest "złoty" i znaczek na obcasie też. A taki sobie bajer zażyczyłam:D. Płacę i wymagam ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.