- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
20 maja 2019, 22:08
Ostatnio mam takie rozkminy psychologiczne. Zauważyłam, że podczas zrzucania wagi zdarza mi się mieć taki dziwny rodzaj lęku i dyskomfortu. Jakbym gdzieś podświadomie nie chciała chudnąć. Nie rozumiem tego, a chciałabym, bo wydaje mi się, że zrozumienie tego mogłoby być kluczem do definitywnego skończenia z nadwagą raz na zawsze. Gdzies czytałam, że nadmiarowe kilogramy dają pewne poczucie bezpieczeństwa. Jakby ukrycie się za czymś. Słyszałyście o czymś takim? A może chodzi o coś innego?
21 maja 2019, 08:16
hm... poczucie bezpieczenstwa bedac gruba... przeciez czlowiek im grubszy, tym zdrowie bardziej szwankuje a na starość to wogóle zależny od innych ludzi (widac jak te kobiety, o tyle ledwo chodza, gibia sie z prawa na lewo, ledwo zakupy moga zrobic). Mi wlasnie zdrowa, szczupla, wysportowana sylwetka zapewnilaby poczucie bezpieczenstwa..
21 maja 2019, 08:43
na nadwagę można wszystko zwalić, przy nadwadze można więcej zjeść nie bojąc się, że straci się swoją sylwetkę, jak masz nieatrakcyjną sylwetkę z nadwagą to faceci nie będą Cię zaczepiali. daje to swojego rodzaju tarczę ochronną. poza tym jeśli jesteś długo gruba to to bycie grubym jest czymś znanym, bezpiecznym. schudniesz, zmieniasz się, to nowa sytuacja i możesz mieć ciężko na pewne rzeczy się przestawić. przecież jest mnóstwo dziewczyn, które nawet chudnąc po 20-30kg, gdzie ich sylwetka ewidentnie się zmienia, nadal widzą w sobie grubasa.
21 maja 2019, 08:55
To co pisze Cyrica ma duzo sensu, ale osobiscie zauwazylam, ze tez, jak pare dziewczyn wczesniej napisalo, chowam sie za tluszczem, zeby nie byc w centrum uwagi, nie przyciagac spojrzen mezczyzn (jestem przecietnej figury w UK, wiec wcale tusza sie nie wyrózniam), nie chce byc podrywana. Zdalam sobie z tego sprawe kilka lat temu i od tego czasu zupelnie brak mi motywacji do schudniecia raz na zawsze, chociaz przydaloby sie
21 maja 2019, 08:59
a ja rozumiem o co chodzi, chociaż nie umiem tego nazwać i wyjaśnić. Z tego co pamiętam zmagałaś/zmagasz się z kompulsami, ja też miałam ten problem, więc może mamy w głowie podobne mechanizmy. Nie wiem jak i czemu, ale coś w tym jest. W dziwny sposób stresuje mnie chudnięcie, teraz już znacznie mniej, ale i tak zdarza mi się sabotować samą siebie.
21 maja 2019, 09:09
Taki ladny post napisalam i zwiesilo Vitalie. Ja mam duzo mniej kompleksow, niz jak bylam super laska. Strasznie zle sie z soba czulam i zaczelam sie odchudzac. Zaraz bede wazyc dwa razy tyle, co wtedy, brakuje kilku kg. Nie ma czym sie chwalic, ze tak dowalilam przez ostatnie dwa lata, ale taki jest stan rzeczy.
Mniej sie przejmuje, to prawda, ze wiele rzeczy mozna zrzucic na wyglad. Nie wiem, czy boje sie schudnac, wiem, ze rozpoczecie mi w ogole nie idzie. Czemu? Moze boje sie, ze i tak nie schudne, boje sie, ze bede miec wiszacy brzuch do kolan a to juz chyba dramat, tyle wyrzeczen, odchudzania i takie cialo... Boje sie, ze sie okaze, ze to nie waga byla przyczyna wielu niepowodzen. W sensie tak boje sie chyba podswiadomie, bo na codzien o tym nie mysle tak. Ze wiele rzeczy sie rozpadlo nie przez wage i trzeba bedzie z tym stanac twarza w twarz.
Ale schudnac trzeba, dla zdrowia i jakosci zycia.
I tak nieskromnie - cale zycie bylam w centrum uwagi, zaliczalam sie do tych towarzysko rozchwytywanych dziewczyn. Tego juz nie ma i ja to lubie zrzucac na wyglad. Nikt mnie nie zaczepia, nie zwraca na mnie uwagi. Prawda jest, ze gdy przytylam jakby pierwsza transze to spadek zaintetesowania byl dla mnie niezrozumialy, bo w koncu jestes tym samym czlowiekiem. Ale to tez wiele pokazuje, jestes fajna laska to Twoje zycie towarzyskie kwitnie, a jak nie, to masz "swiety spokoj". Prawda jest, ze ja sie sama przed tymi ludzmi schowalam i mi z tym dobrze. Ale tez tesknie za starymi czasami. Pytanie, czy to wina wagi, czy wieku i zmiany priorytetow?
Edytowany przez cancri 21 maja 2019, 09:12
21 maja 2019, 09:49
Ja mam na odwrót. Zaleznosc miedzy waga a komfortem (zarowno psychicznym jak i fizycznym), pewnoscia siebie i samopoczuciem jest u mnie odwrotnie proporcjonalna. Im wiecej waze tym mi gorzej
21 maja 2019, 10:13
A to taki parawan bezpieczenstwa. To mi nie wyszło, tamto nie wyszło, na pewno dlatego, że jestem gruba. Inna sprawa, ze podjęcie wysiłku schudnięcia często wiąże się z wiarą, że całe zycie się teraz odmieni, i albo na tę odmianę się nie jest gotowym, albo się jednak w głębi duszy ma co do tego watpliwośc i boi zawieść.
O to to. Już mi się nie chce nic więcej pisać. W punkt.