Zdecydowanie nie jestem singielką z natury. Nie lubię samotności i wyjścia w samotności są dla mnie trudne. W niedzielę byłam na koncercie, patrzyłam na te pary, które były i było mi przykro, że jestem sama. Krzysiek nie chce ze mną chodzić, bo ma inne zainteresowania. Nie lubi muzyki klasycznej. Nie interesują go konie, muzea, kino też nie bardzo. Nie interesuje go ezoteryka, poezja, malarstwo, ani rozwój siebie. Nie mam z kim wyjść ani porozmawiać, a lubię dzielić się wrażeniami. S to też porażka w tym względzie. Całe życie szukałam przyjaciela - bratniej duszy i nie znalazłam. Zawsze sama, całe dorosłe życie sama. Przykre to jest.
U sąsiadów okociła się kotka i już jej nie ma. Zostało 5 kociąt. Są prawie dzikie. Dokarmiają je i biegną tylko do tych osób, które im dają jeść. Jeśli przetrwają zimę mogą zacząć się mnożyć. Zal mi ich, ale nie bardzo mam zdrowie wyłapać tyle prawie dzikich kociąt. 12 w domu mi teraz za dużo i to jeszcze część dzikich. Krzysiek nie pomoże i się wścieka. Nie wiem co robić. Nie bardzo potrafię udawać, że problemu nie ma choć nikt mnie o pomoc nie prosił. Na razie koty są niedojedzone. Dokarmia drugi sąsiad.
Wczoraj udało mi się dietę zachować. Była trzy razy zupa, mandarynka i kefir. Nie wiem tylko czy zup za dużo nie jem. Tak mi smakują. Tak mnie rozgrzewają, że może to być za dużo. No nic zobaczymy. Dziś zjem krupnik i ugotuję kapuśniak z kwaśnej kapusty. Na razi e kilo mniej i dobrze...Znaczy, że dieta działa...:)
Pogoda listopadowa. Wczoraj padało i dziś też. Sniegu już prawie nie ma. Jest ponuro. Mikuś wychodzi tylko na krótkie spacery. Wczoraj w czasie deszczu i mgły. Ja mam mało ruchu. Jednak w chłodne pory roku wolę słońce...
Kajtuś ma od kilku dni robione codzienne zabiegi reiki, a od wczoraj bierze nowy lek na biegunkę i jest tak jakby odrobinę lepiej.