Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1559877
Komentarzy: 55774
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 18 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 87.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 listopada 2024 , Komentarze (19)

Kupiłam jednak tą kurtkę, która mi się podobała. Kolejna sportowa. Krzysiek moze dyskutować, bo on kupuje tylko to co niezbędne. Ma jedną parę butów i zwykle nosi kurtki po bracie. Ja niby też konsumpcyjnie żyć nie chcę, ale jednak czasem sobie na przyjemności pozwalam.

Dziś ostatni wolny dzień Krzyśka. Chcę koniecznie posprzątać do końca w sypialni. Są do przejrzenia dwa worki z ciuchami, których nie nosimy. To jednak ciuchy, które może będziemy nosić. Przejrzę je jednak. Jest do schowania kołdra. Są do schowania ciuchy po praniu. Trzeba schować trochę dokumentów. Sypialnia ma być zrobiona na tip top. Przed świętami ma być tylko wymieniona pościel, wytarte kurze, pajęczyny i ma być zrobiona podłoga.

Jutro może wezmę się za sumaka. Trzeba zacząć ciąć. Krzysiek już idzie do pracy. Chyba trochę odpoczął. Chociaż psychicznie, ale licho go wie. Nastrój ma zmienny raz śpiewa, a za chwilę się wścieka i klnie. Tak na przemian. Kiedyś te jego nastroje były dla mnie trudne. Teraz podchodzę do nich obojętnie i już się nie stresuję.

Przyszła mi biografia Wisławy Szymborskiej Pamiątkowe rupiecie. Dziś się za książkę wezmę. Przed świętami chcę kupić jeszcze tylko świecę zapachową dobrą gatunkowo i prezent dla brata Krzyśka i jego pani i chyba dla S. No i biografię Simony Kossak.

Garażu wynająć się nie da, bo niektóre belki od dachu są spróchniałe. Niby papa nowa, ale sąsiad chciał w nim trzymać motory. Gdyby dach runął np. z powodu śniegu toby były poważne straty. Sąsiad chce ten garaż kupić i do tego domek po mamie. Chce też kupić jeszcze kawałek działki. Ja w tym momencie nic sprzedawać nie zamierzam.

Wczoraj udało się zrealizować wszystkie plany. Byłam na cmentarzu choć padało. Ułożyłam też trochę książek u babci. Zerknęłam na następny regał z książkami u mamy. Zgłosiły mi się dwie osoby chętne na odbiór książek z lat 80/głownie kryminały/ Jedna może przyjedzie dzisiaj, a druga prosiła o wysyłkę. Koszty przesłania pokryje.

***

Zimne poranki pachną wilgocią

czasem skute lodem

chłodzą serca

szczypią policzki i dłonie

dni jeszcze ciepłe

choć słońce rzadko

pieści ulice i skwery

często deszcz kroplami

spływa z rzęs

czasem mgła otula świat

spragniony jasności

już za parę dni

późna jesień poda dłonie zimie

i biały puch pokryje dywanem

i miasta i wsie i przedmieścia

już czas


28 listopada 2024 , Komentarze (11)

Z wczorajszego dnia jestem zadowolona. Film mi się podobał i cieszę się, że poszłam. Wielbiciele pierwszej części nie powinni być rozczarowani jeśli pójdą. Krzysiek był jednak ze mną i dobrze, bo byliśmy sami na sali. Sama bym się chyba bała. Kino fajne i nawet coś przekąsić można. Nie skorzystałam tym razem, bo dieta. Jednak co kino to kino. Ja aż wypieków dostałam z emocji i dopiero później zdałam sobie sprawę, że siedzi we mnie gdzieś głęboko barbarzyńca skoro pasjonują mnie takie filmy. Za kilka dni wybieram się na film Simona Kossak. Na tą nową wersję. Dziś jadę rano do ZUS -u, a później na cmentarz, naostrzyć łańcuch do piły i odnieść rzeczy do kontenera PCK.

Trzeba też wyjść z Mikusiem i pewnie pójdziemy gdy już będzie szarówka. Co w domu zrobię nie wiem. Moze poukładam książki u babci. Jutro już siedzę w domu to moze zrobię więcej. Trzeba by pomyśleć o pocięciu sumaka. Leży na podwórku i jest problem z poruszaniem się po drewno do komórki, bo tarasuje przejście.

Dietę trzymam i waga spada. Już się przyzwyczaiłam i tak mi nie jest przykro, że ziemniaków czy chleba nie wolno. Dziś kabanosy, serek wiejski i jajka sadzone. Około 900 kalorii.

Wczoraj była burzliwa dyskusja z Krzyśkiem na temat moich ubrań. Uważa, że moja kurtka zimowa to łach i wstyd ją nosić. Zaproponowałam mu więc zakup dla mnie futra z lisów srebrnych w cenie 12000 około lub kożucha w cenie około 3000. Zamilkł. Inna sprawa, że ja kożuszek ale taki do pół uda tobym nawet chciała, ale futra nie. Miałam dwa i nie nosiłam. Gdy skończyłam 18 lat rodzina sprawiła mi dwa futra. Jedno było z baranów, ale jakiś takich innych krótkowłosych brązowych, a drugie z nutrii. To futro z nutrii miałam na sobie z dwa razy i szybko je sprzedałam lokatorce. To drugie włożyłam może kilkanaście razy i później nosiła je moja mama. Ja mam dość szerokie ramiona i duży biust i w sztywnych futrach wyglądam przyciężko. Lisy są miękkie, ale nie uznaję hodowli zwierząt na futra. PO to mają cierpieć swoje całe krótkie życie w klatkach by je obedrzeć ze skóry, bo ktoś chce być elegancki? To dla mnie barbarzyństwo. Piękna kurtka z rudych lisów kosztuje około 6000. Mój rozmiar. Krzysiek stwierdził, że gdybym jadu miała mniej toby mi kupił... Chyba oszalał... No i po co? Na spacery z Mikusiem? Mam jeszcze jedną kurtkę. Też sportowa ale dłuższa. Mam sztuczny kożuszek. Nic nie kupię. Chyba. Kusi mnie jednak bardzo jedna kurtka. Cena tylko 150 zł. Pomyślę...

Większość zakupów, które zrobiłam ostatnio już mam w domu. Czekam jeszcze na biografię Szymborskiej. Buty przyszły i są cudowne- miękkie i wygodne. Przyszły następnego dnia po zakupie.

Rozi mi znowu czasem parska jakby miała katar. Nic jej jednak z noska nie cieknie. Już tak miała i przeszło. Znowu trzeba chyba robić reiki. Jak nie pomoże to weterynarz.

27 listopada 2024 , Komentarze (25)

Dziś jadę do kina na Gladiatora 2. Później spacer z Mikusiem i już pobyt w domu. Moze porządki w sypialni, bo Krzysiek pomoże. Moze u mamy jak Krzysiek będzie oporny. To już ostatni tydzień listopada i trzeba by porządki powoli kończyć. U mamy nie dam rady. Zostanie biurko. Trzeba przejrzeć każdy dokument, a trochę tego jest. Nie wiem czy uda się umyć wszystko w kuchni. Myszy niby nie widać, ale chyba jeszcze są, bo koty czuwają. Nie będę wszystkiego w szafkach myć do czasu aż nie będę pewna, że myszy nie ma. Dziś też chcę naostrzyć łańcuch od nowej pilarki, bo trzeba pociąć sumaka.

Wczoraj udało się trochę książek u mamy przejrzeć. Przeniesione są dwa worki i teraz układam książki u babci.

Męczy mnie czasem i Sebastian i Krzysiek, bo rywalizują z sobą. Krzysiek krytykuje S, a ten Krzyśka. Gdybym lubiła manipulacje i intrygi, kobiece gierki tobym mogła zyskać. Już teraz gdy wspomnę o jakiejś wymagającej siły fizycznej pracy, wykonują ją który pierwszy. Wręcz na wyścigi. Obaj chcą się wykazać siłą. Mnie to zamiast cieszyć drażni. Chciałabym zgody między nimi i wspólpracy. Obaj się uzupełniają i gdyby nie ta rywalizacja dom mogłby zyskać i wzajemne relacje naszej trójki też.

Krzysiek ostatnio chyba znowu czuje się gorzej, bo się obraża i wykłoca o wszystko. Ostatnio chyba oczekuje, że powinnam w domu wszystko robić. Robi ale z wielką łaską. Niedoczekanie jego. Służącej ze mnie nie zrobi. Obydwoje pracujemy zawodowo. Obydwoje mamy renty to obydwoje ogarniamy dom.

Jutro są wywożone śmieci. Trzeba by przygotować worki, bo kosz pełen. Coś jeszcze znajdę, ale to chyba już koniec. Będą jeszcze papiery z biurka u mamy, ale jeszcze nie teraz.

W najbliższym czasie pomyślę chyba o warsztatach mandali. Myślę też o malowaniu wstążkowym.

Myśle o filmie Simona Kossak i książkach. Są teraz dostępne dwie. O ziołach i zwierzętach oraz Trzy żywioły.

Kupiłam biografię Szymborskiej.

Kupiłam buty. Nie były drogie, ale mogłam kupić tańsze o połowę. Ja drogich rzeczy zwykle do ubrania nie kupuję. W tym wypadku jednak oszczędność mogła być pozorna, bo tańsze buty mogły paść po 2 miesiącach. Wychodzimy na spacery codziennie bez względu na pogodę i buty powinny to wytrzymać choć sezon. Te co kupiłam są ze skóry. To Lasocki. Teoretycznie powinny spacery znieść. No zobaczymy.

***

kropla za kroplą

deszcz pada mży, rosi

drzewa zrzuciły barwne sukienki

i kąpią się w smutku

ostatnie kwiaty na rabacie

to ronią płatki jak łzy

to szarzeją otulone nostalgią

jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden

a pola ugory ścieżki unurzane w błocie

zatęsknią za zimą

pomyślą o białym puchu

i głębokim śnie pod kołderką z szadzi

jeszcze jeden dzień


26 listopada 2024 , Komentarze (28)

Gruntowny porządek w szafie i szafkach skończony. Mam masę fajnych ubrań i tylko się nimi cieszyć. Niektóre jeszcze nie używane. Niektóre kupione na schudnięcie. Myślę, że w przyszłym roku niczego nie kupię. Zużyję to co mam i jeszcze zostanie na lata następne. Może tylko skarpetki, podkoszulki i bieliznę kupię. To wychodzi na bieżąco. Ja na modę nie zwracam uwagi. Noszę to co mi się podoba i w czym się dobrze czuję.

Dziś chyba pojedziemy na cmentarz. Trzeba by ogarnąć wszystko po święcie i zrobić podejście do zrobienia tablic mamie i Adrianowi.

Przeżyłam tyle lat, a nie wiedziałam ile przyjemności może dać pies. Kochałam Bociana. Kochałam Pikusia, ale Mikusia uwielbiam. Jest problemowy. Kaprysi przy jedzeniu, brudzi czasem w domu, ale jest cudowny. Najcudowniejszy na świecie. To jego przytulanie się całym ciałkiem, lizanie moich stóp, twarzy, dłoni, sapanie podczas snu, wzdychanie, wystawianie brzusia. To jego układanie się na moich plecach albo przy brzuchu gdy śpię jest cudowne do obłędu i to piszę ja miłośniczka kotów :).

Z dietą ciężko. Czuję się skrzywdzona i marzę o innym jedzeniu. Dziś śledź po gdańsku, jajecznica i serek wiejski. Ochota jest na ziemniaki pieczone i sałatkę:( Dietę zaczynam i chcę ją ciągnąć do Wigilii. Może 5 kg spadnie.

Marzą mi się jakieś fajne sportowe buty na zimę. Teraz w sneakersach wyjść się nie dało, bo ja mam krótkie. Mam zimowe buty z futerka, ale one na zimowe pluchy nie bardzo się nadają. Mam botki na niskim obcasie, ale tylko jedne i jeżdżę w nich do miasta, bo ostatnio obcasów unikam. Mam 2 pary kozaków. No i nie wiem czy kupić czy nie. Potrzebne coś na spacery w tym po lesie, wygodne, nieśliskie, nieprzemakalne. Pomysłu nie mam i mozolne sznurowanie mnie przeraża... Nigdy butów sportowych nie nosiłam. Nie znam się na tym. Buty mają być tanie. Do 150-200 zł.

Jest w pobliskim kinie Gladiator 2 i chcę iść, ale Krzysiek się miga... Na ten moment myślę by iść sama.

Kupiłam książkę Maria i Magdalena Magdaleny Samozwaniec. Książka była w domu, ale jej nie znalazłam u mamy. Kupiłam też Moulin Rouge. Książka też była w domu i jej nie ma.

Nowy termofor z apteki wytrzymał 2 tygodnie około i zalał całą kanapę:(

Wczoraj miał przyjechać facet po złom. Wystawił mnie. To już kolejny z ogłoszenia. I niech mi ktoś powie, że Sebastian jest zbędny. On złom wyniesie, wywiezie i za cenę wyższą niż ci fachowcy z ogłoszeń.

***

każdej nocy

otulona twoim zapachem

zasypiam z nadzieją

że śnisz o mnie

każdy poranek witam

ubrana w uśmiech

spragniona dotyku

pragnę gościć w twoich myślach

zaproś mnie tam

i zatrzymaj na dłużej

25 listopada 2024 , Komentarze (25)

Ktoś mi chyba łazi po podwórku, bo dziś była przewrócona donica z poziomkami. Jest pęknięta i trzeba będzie roślinki wiosną przesadzić. Może poziomek jeszcze kupię, bo są niewymagające, a fajnie owocują. Owoce cieszą.

Dziś może już przeniosę trochę książek od mamy do babci na duży dom. Trzeba robić porządek z resztą. Nie wiem ile to zajmie, bo ciągle coś wyskakuje. Chciałabym wszystko skończyć do świąt i nie wiem czy się uda. PO Nowym Roku brat Krzyśka moze mi przywiezie trochę drewna do cięcia i jeśli pogoda będzie od razu się za to wezmę.

Krzysiek ma urlop, ale pracy dla niego jakiejś większej w domu nie ma. Niech śpi, czyta, robi krzyżówki, oglada telewizję. To czas dla niego. Niech go wykorzysta tak jak chce, bo pracę ma stresującą. Osoby z nim pracujące są w różnym stanie. Niektóre chore psychicznie, a nawet nie do końca poukładane. To delikatne słowo. Pracują różnie. Niektóre zupełnie nie wiedzą co robić i nie radzą sobie, a praca musi być skończona. Krzysiek więc musi im pomagać, pracować za nich. Niektórzy w tym czasie sobie piją piwo w szatni. Krzysiek się wścieka i klnie. Ja bym psychicznie nie dała rady.

Kilka dni temu byłam w mieście. Wnioski są takie, że centrum miasta wymiera. Lokale usługowe w których były sklepy puste. Kiosków brak i nie miałam gdzie kupić biletu. Wróciłam taksówką. Kierowca sympatyczny, ale zmęczony bo pracuje po 12 godzin i wystarcza mu ledwie na opłacenie niewielkiego mieszkania w blokach i utrzymanie siebie i 2 psów. Czasem na krótkie podróże po Polsce. Moja fryzjerka już przeniosła salon, bo nie było jej stać na czynsz. Doszłam do wniosku, że mam cudowne życie... :)

Od jutra dieta. Dziś zupa z porów z jajkami. Do tego surówka z selera i marchwi i dość dla mnie.

Dziś chcę zadzwonić i umówić się z kominiarzem...

Chyba powinnam zrezygnować z alkoholu. Ma na mnie bardzo zły wpływ. PO połowie wina jest mi okropnie gorąco i męczę się całą noc... Spię nago w 15 stopniach odkryta i się pocę...

DZiś może sprzedam złom i od razu zamówię 3 m3 drewna do palenia... To okazja.

Snieg topnieje...Wczoraj spacer był nieprzyjemny- szaro, ponuro i ślisko.

Pamiętam

jest w moim sercu miejsce

gdzie świerki kłaniały się górom

gdzie potok igrał po kamieniach

a pstrągi lśniły w słońcu

gdzie mama przysiadała na ganku z książką

przytulając zapach ogrodu

a dom snuł opowieści

o szczęśliwym życiu

i pamiętam tatę z koszem grzybów

i znój sąsiadów

pory roku zachwycające innością

tego świata już nie ma

odeszła mama

odszedł tata

pamiętam tylko ja

i brzoza która płacze złotymi łzami

nad ich grobem

24 listopada 2024 , Komentarze (26)

Dziś dzień wolny od pracy, bo nie chcę drażnić Krzyśka. Dla niego niedziela to dzień święty i się nie pracuje. Będzie praca tylko zawodowa. Poza tym planuję. 

U mamy książki ogarnięte w połowie. Mama czytała pasjami i książek jest bardzo dużo. Jest trochę współczesnej sensacji np pozycje Mroza. Są biografie jak choćby Wandy Rutkiewicz czy Marii Czubaszek. Są książki o Smoleńsku. Jest sporo klasyki typu Nad Niemnem czy Wichrowe wzgórza. To wszystko ma dla mnie jakąś wartość. Moze do tego zerknę kiedyś. Jest jednak masa kryminałów z dawnych lat i ja ich raczej czytać nie będę. Wyrzucić mi szkoda. Moze dam ogłoszenie, że oddam kilka worków książek? Moze ktoś weźmie.

Dziś ma być deszcz, a ja planuję spacer i to dłuższy. Spacer około 2500 kroków jest ok. Mikuś niby zadowolony, załatwi się i później śpi, ale gdy wracamy nadal wyrywa do przodu. Czuję, że zmęczony nie jest i czasem bym chciała mu zafundować spacer dłuższy. Niedziela to dobry czas. Myślę o lesie. Mnie niby drobny deszcz niestraszny i Krzyśkowi też, ale już w czasie ulewy chodzić nie będziemy. No zobaczymy.

Miesiąc do Wigilii. Smutna będzie w tym roku. 2 lata temu odszedł Adrian, rok temu przed samymi świętami mama, a w tym roku jeszcze Sebastian nie przyjedzie. Krzysiek się uparł. S bardzo chce. Będziemy sami. Ja jestem sentymentalna i rodzinna. Potrzebuję bliskich osób obok. Boję się samotności. Jest dla mnie przerażająca. Krzysiek ma brata, bratanicę, bratanka. Ja mam tylko Krzyśka i Sebastiana ale on jest niepewny. Jak go tak Krzysiek będzie odstraszał i zniechęcał to mu się to moze udać.

Wczorajszy dzień był taki trochę mniej ruchliwy. Na spacerze nie byłam i prac fizycznych było mniej. Z przyjemnością za to grzałam się przy piecu, poczyniłam wiersz, a nawet zrobiłam podejście do malowania. Jedzenia też było mniej.

Wczoraj Krzysiek prawie wybrał się do pracy w domowym dresie. Założył czapkę, kurtkę, buty a o spodniach zapomniał. Ja gdy byłam młoda raz pojechałam do centrum w mini bez majtek. Do dziś to wspominam...

Dostaliśmy od brata Krzyśka nową grubą kołdrę z pierza.

***

wczoraj

gdy noc dzień witał się z nocą

dotknęłam samotności

dom był tak cichy

tylko koty drzemiące przy piecu

i pies na kolanach posapujący z cicha

oddałam im serce

są wdzięczne czułe oddane

i tylko czasem

wspominam żar uczuć

bukiety kwiatów od ciebie

uśmiechy rozmowy

i splecione ciała w blasku świecy

to już nie wróci

teraz tkwisz tylko przy drzwiach do serca

ale nie pukasz ja nie otwieram nie zapraszam

23 listopada 2024 , Komentarze (24)

Sobota i teoretycznie weekend czas odpoczynku. Ja jednak nie mam po czym, energii mam bardzo dużo, a zajęcia które na co dzień wykonuję to w większości przyjemność. Lubię i swoją pracę zawodową, lubię gotować i lubię się trochę poruszać. Lubię moje zajęcia typu reiki, medytacje. Chyba więc będę robić to co zawsze. Sprzątać u mamy i wróżyć na portalu. Ugotuję obiad Krzyśkowi i może coś jeszcze/drugi posiłek/, bo chcę żeby zjadł jakieś warzywa.

Po południu może gdy będzie w pracy wrócę do książki o bliskości w związku. Trochę nad związkiem pracuję. Trzeba było sobie między innymi uświadomić co się robi dla partnera, co on robi dla mnie. Ja codziennie piszę trzy rzeczy które robię dla niego i trzy rzeczy, które on robi dla mnie. Staram się też codziennie powiedzieć mu trzy komplementy i codziennie mam świadomość, że jestem za niego i jemu wdzięczna. To działa. Jest ostatnio lepiej między nami. Krzyczy co prawda i mi ubliża gdy się wścieknie, ale ja sobie robię wiatr w uszach. Jego zalety ostatnio przeważają wady i tak się to toczy:) Jest mi dobrze z nim. Co będzie dalej czas pokaże. Książki jeszcze trochę zostało. :)

Wczoraj gdy byłam na spacerze z Mikusiem najadłam się strachu. Z przeciwka szła dziewczyna z owczarkiem niemieckim bez kagańca. Krzysiek wziął Mikusia na ręce, a ja do ręki gaz. Zatrzymaliśmy się i odsunelismy z drogi. Gdy dziewczyna z psem nas mijali, pies zaczął się szarpać. Ja się przeraziłam. Na szczęście opiekunce udało się psa opanować. Co przeżyłam to moje. To zdarzenie jednak potwierdziło moje przekonanie, że sama z Mikusiem na spacer wychodzić nie mogę. Dziś Krzysiek jest w pracy, a Mikuś będzie cały dzień poza krótkim pobytem na podwórku, na kanapie. Jutro może pójdziemy na dłuższy spacer do lasu. Mikuś uwielbia śnieg.

Sebastian złapał 6 kg sandacza i chciał mnie zagnębić gadką na ten temat. To jego pasja. Już część zjadł. Resztę chciał przywieźć mnie, ale podziękowałam. Biedna ryba... Wczoraj ugotował sobie pyszną zupę na grzybach. Je raz na 2, trzy dni ale gotować potrafi. To jedna z jego zalet. Nauczył mnie między innymi piec kotlety z sera i robić porkę. Zdenerwował mnie jednak, bo 4 dni nic nie robił, bo mu się nie chciało. Za co pił pojęcia nie mam...

Wczoraj udało się rozmrozić i umyć lodówkę. Załączyłam i jeszcze działa. Z chwilowego stresu pożarłam średnie chipsy, mały baton z orzechów, 4 wafelki, paczkę berlinek i 3 kromki chleba litewskiego. Lodówka nie jest umyta dokładnie. Nie dałam rady psychicznie:( Tak nienawidzę prac tego typu. Odśnieżyłam trochę, przyniosłam drewno. To już lubię. Ruch był. :)

Mam znowu cięcie drewna, bo sumak któremu chciałam dać szansę bo podmarzł, wyłamał się. To duże drzewo. Poczekam aż śnieg stopnieje i trzeba go pociąć. Spalę jeszcze w tym roku, bo wygląda na suchy.

Wczoraj zdałam sobie sprawę, że mam cudowne życie :)

***

gwiazdka za gwiazdką

śnieg pracowicie zasnuwa wszystko

to otula liście dębu

to bierze w objęcia ostatnie kwiaty na rabacie

to układa się miękko we włosach

zawisa na rzęsach

nie poleży długo

jutro biel zatańczy z deszczem

i spłynie szarą strugą

i tylko błoto zagości

na polach łąkach ścieżkach

byle do zimy


https://www.ratujemyzwierzaki....


22 listopada 2024 , Komentarze (6)

25 XI zabierają spod domu gabaryty i dziś chcę wszystko przygotować. Na ten moment jest wielki zniszczony wazon, dywan od mamy i taka podkładka na wannę na której umieszcza się miednicę i wersalka. Jeszcze się rozejrzę. Może coś się znajdzie. Cały czas przenoszę rzeczy od mamy, a to kilka talerzy, a to wazon, a to pokrywki. Mam jeszcze komplet kuchenny do powieszenia na scianie. Mam pólkę na pokrywki, która zrobił tata. Zostawię ale nie powieszę, bo mam podobną. No i działam z książkami. 

Przy okazji sprzątania w szafie znalazłam bardzo fajny ciuszek. To gruba zapinana kamizelka-wdzianko. Teraz chodzę w tym po domu rano i nie jest mi zimno w 17 stopniach. Palimy około 14 do wieczora. Później jest około 30 stopni, ale sobie stopniowo spada. To nie ze wzgledu oszczedności finansowych. Po prostu piec nie wydala. Zawalają się ruszta i nie chce się palić. Trzeba by zgasić, wybrać i rozpalić jeszcze raz. Nam się nie chce. Moze gdybyśmy palili samym drewnem tego problemu by nie było. My jednak dajemy trochę węgla. Tak z 1/3 małej węglarki to i żużlu trochę jest. Nie wiem czy piec cały sezon wytrzyma. Ma juz kilka lat i zaczyna się rozpadać. Chciałabym kupić zgodny z ekoprojektem i płytą do gotowania. Czasem gotuje w pokoju. To tworzy wiejski nastrój, który lubię.

Na tablice na groby dla Adriana i mamy już prawie mam. Jedna to koszt 500 zł, ale to kilka miesięcy temu. Muszę pojechać na cmentarz i ogarnąć groby po Wszystkich świętych i wtedy ewentualnie zamówię tablice. Myślę, że dopiero w grudniu. Tylko nie wiem czy wtedy można je montować. Chodzi o schnięcie betonu. To chyba zależy od pogody:).

Od poniedziałku Krzysiek ma kilka dni urlopu. Odpocznie.

Wczoraj padał śnieg. Duże płaty i chwilę leżał. Przestawał padać na jakiś czas i później znowu. Naniosłam drzewa i byłam na spacerze. Fajny taki przedsmak zimy. Spacer był nie podczas padającego śniegu. Swieciło słońce. Dziś też oczywiście wyjdziemy.

Dziś ogródek przed domem wygląda tak :) kocham taką zimę i było bieganie boso po podwórku...

Mikuś wczoraj gdy mu Krzysiek dał mięso na talerz uciekł pod kanapę. Gdy to mięso dał na talerz kotów, zjadł i wylizał...

***

jesteś tuż obok

dotykam cię myślą

pieszczę czuję

nocą ubieram się

w twój zapach

szepty westchnienia emocje

jeszcze raz chcę posmakować twój oddech

zanim nadejdzie sen

nie odchodź

nie odsuwaj dłoni


21 listopada 2024 , Komentarze (29)

Dziś chcę posprzątać w bieliźniarce. Wszystko jest wepchnięte kolanem, a ja nawet nie wiem co mam. Trzeba wszystko poukładać. Mam chyba za dużo ręczników i część trzeba będzie przenieść do szafki. Chcę mieć porządek. Mam też obrusy po mamie Krzyśka. Są bardzo ładne, lniane ale z dużym dodatkiem białego. U mnie się nie sprawdzają. Mama miała je w pokoju, a ja mam stół tylko w kuchni no i koty mam. Prawdopodobnie trzeba będzie kupić poszwy. Poszewki na poduszki mam, a na kołdry mi chyba brakuje. Problem jest taki, że ja kupuję poszwy tylko na guziki lub wiązane. Pościel ma wytrzymać jakiś czas i nie potrzebuję wyrzucić po pierwszym praniu. Ostatnie poduszki na suwaki popsuły się po pierwszym praniu właśnie. Poszły do wyrzucenia. Ja nie mam nadmiaru pieniędzy i dziadostwa więcej nie kupię. U mnie pościel się niszczy, bo przy tylu zwierzętach trzeba prać często. Do tego Czarnusia czasem sika na kołdrę... Jakiś czas temu kupiłam poszwy używane i byłam z nich zadowolona. Były właśnie na guziki, porządne z naturalnego materiału.

Tak mi przyszło do głowy teraz, ze ja już od dawna nie dbam o wystrój mieszkania. Niby mam fajne meble/niektóre antyki i drewniane/ i ozdoby, ale wszystko bez ładu i składu. Mieszkanie nie przypomina tego z katalogów. Ot choćby pościel. Nie musi być taka sama. Poduszki inne, kołdry inne. Kapy na fotelach są różne. Sciany zawieszone obrazami, drewniane boazerie. Styl na ubiegły wiek. Ma być wygodnie, a nie wystawnie i elegancko czy modnie. Nie chce inwestować w mieszkanie. Nie chcę usunąć z niego tego co mi przypomina coś przyjemnego czy pamiątek po bliskich. Dla osób postronnych moje mieszkanie to bida z nędzą. Dla mnie przyjemna, przytulna przestrzeń w której ja i moje futra czujemy się dobrze.:) Przecież nie kupię eleganckiej kanapy skoro koty i tak ją zaraz podrapią...:) One są najważniejsze dla mnie...

Aronek jest coraz grubszy. Jak mu dam jedzenie to jeszcze wyjada chrupki od innych kotów. Suchy pokarm moje koty mają dosypywany cały czas. Jedzą ile chcą. Teraz koty jedzą więcej, bo idzie zima. Tym kotom na dworze też więcej jedzenia wynoszę. Jedzenie znika, ale ich nie widuję. Ptaki jedzą bardzo dużo. Pszenicę kupuję całymi kilogramami.

Mam ochotę na wyjście z domu. Poszłabym na jakiś koncert, ale w pobliżu nic do marca interesującego dla mnie nie ma:(

Od kilka dni żrę. Tak inaczej tego nie można nazwać, bo dwa posiłki normalne i do tego po 6 kromek chleba. Były też zupki chińskie. Nie wiem czym to jest spowodowane. Nastrój mam dobry, nie nudzę się. Jedyny powód to dieta, którą chcę zacząć od poniedzialku. Może organizm już chcę nabrać  na zapas?

Napisałam wiersz :)

***

dotknij mnie myślą

w zapachu poranka odszukaj

moją dłoń

poprzez czas

niech tęsknota

otuli nas woalem

lżejszym od oddechu

niech doda słodyczy marzeniom

wspomnij


20 listopada 2024 , Komentarze (11)

Dalsza część prac typu generalnych porządków. Jest też rozmrażanie lodówki. Problem z tym taki, że lodówka jest stara i na górze wybrzuszona. Zbiera się tam jakiś lód. Niby działa, ale nie wiem czy po rozmrożeniu też będzie działać. Liczę się z tym, że trzeba będzie kupić nową. No i problem, bo znowu ruch w domu itp przyjemności, stres dla zwierząt. Oby jeszcze nie.

Przytyłam nieco i od piątku biorę się za siebie. Znowu miesiąc diety typu karniwory. Martwi mnie to, że już praktycznie nie chudnę. Niby waga spada i to szybko ale tylko około 5 kg, a po wyjściu z diety szybko nabieram. WAga trzyma sie w okolicy początku otyłości i górnej granicy nadwagi. To za dużo, bo to niezdrowe. Chciałabym jeszcze z 10 kg zrzucić na stałe i później niech sobie waga skacze. Do tego jestem przyzwyczajona. Dziś sałatka z pora, fasoli białej, ogórka, marchwi. Do tego jajecznica z papryką i cebulą i kotlety z buraka. około 1200 kalorii.

Kilka dni temu wróciłam po krótkiej przerwie do jogi i faktycznie nie jest źle. Powrót to było kilka asan. Później 10 minut, a teraz już znowu jest 15. Teraz mam trochę więcej ruchu, bo i joga i praca typu fizycznego no i spacery. Tak codziennie. Co do ruchu to ja za nim nie przepadam, ale i nie czuję już do niego nienawiści. To postęp.

W nowym roku warzywnika już nie będzie. Może tylko sałatę kupię. Zbiory u mnie kiepskie, a podlewać trzeba i woda wychodzi. Nie ma zysków, bo zakup sadzonek, przesyłki, nawozy są droższe od warzyw, które zbieram. Do tego jedna skrzynia w której rosły w zeszłym roku brokuły już zniszczona. Ja nie przepadam za grzebaniem w ziemi. Są jeszcze grządki z kwiatami i ziołami to ruch będzie i kontakt z ziemią też :).

Wiersz napisany kiedyś :)

***

rozmarzona

spoglądam wstecz

i składam strofy miękkie jak futro kota

o drgających płomykach w zakamarkach serc

o niespokojnych ustach pieszczących cień mojej skroni

o dłoniach szukających się nawzajem

gdzie te wyznania cichym szeptem barwiące poranki

gdzie bukiety bzu i wonnego jaśminu

rozkwitające w cieple spojrzeń

gdzie żar wilgotnych warg

spijających krople rosy z mojej skóry

teraz pozostała tylko smutna obecność

tęsknota za ciepłem

i samotność przyczajona w kącie


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.